Archiwum Polityki

Wojenna ciuciubabka

Amerykanie zyskają wkrótce nową broń – do regularnej służby wejdzie niewidzialny dla radarów śmigłowiec RAH-66 Comanche. Trudne do wykrycia samoloty, czołgi czy okręty mają odgrywać decydującą rolę na współczesnym polu walki.

Podczas wojny w Zatoce Perskiej pierwszego uderzenia Sił Sprzymierzonych dokonały niewidzialne dla radarów amerykańskie myśliwce bombardujące Lockheed F-117A. Z łatwością przeniknęły irackie linie obronne i niezauważone przez obronę przeciwlotniczą dotarły do celów. Dzięki temu atak wykonano z niespotykaną w historii lotnictwa precyzją. Tylko w pierwszym dniu wojny „niewidzialne” myśliwce zniszczyły 30 proc. celów nie ponosząc przy tym żadnych strat.

Nie przez przypadek US Air Force pierwsze i na razie jedyne w świecie dysponują „niewidzialnymi” samolotami. Żeby zbudować takie maszyny, trzeba mieć potężne zaplecze naukowo-techniczne i mnóstwo pieniędzy. Skonstruowanie F-117 kosztowało bowiem 6,6 mld dol., w tym same prace badawcze 2 mld.

ZSRR pomaga USA

Prace nad „niewidzialnymi” samolotami rozpoczęto jeszcze w latach siedemdziesiątych. Stratedzy wojskowi doszli wówczas do wniosku, że przewagi nad przeciwnikiem nie uzyska się konstruując tylko bronie rażące nieprzyjaciela z większą siłą i z dalszej odległości. Jest to coraz mniej skuteczna droga, gdyż wraz z siłą ognia rośnie również zdolność obserwacji poczynań przeciwnika – np. powstają coraz bardziej wyrafinowane systemy radarowe.

Aby je oszukać, trzeba przede wszystkim ograniczyć tzw. skuteczną powierzchnię odbicia radiolokacyjnego, np. samolotu. Im bowiem jest ona mniejsza, tym trudniej go wykryć, bo odbija mniej fal elektromagnetycznych emitowanych przez radar. Można oczywiście zmniejszać gabaryty samolotu, ale istnieją granice, których ze względów technicznych przekroczyć się nie da. Łatwiej więc samolot „wygładzić”, czyli pozbawić płaszczyzn, a także wystających elementów (np.

Polityka 28.2002 (2358) z dnia 13.07.2002; Społeczeństwo; s. 74
Reklama