Archiwum Polityki

Głośny strzał z tłumikiem

W ubiegłą środę, kilka minut przed siódmą rano, palestyńscy zamachowcy uzbrojeni w pistolety z tłumikami zamordowali izraelskiego ministra turystyki i posła do Knesetu z ramienia narodowej partii Ojczyzna, Rehawama Zeewi. Kilka minut po tym Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny przyjął odpowiedzialność za mord. Zdaniem rzecznika, był to odwet za zlikwidowanie przywódcy Frontu przez jednostkę izraelskich śmigłowców. Dwie godziny później Jaser Arafat potępił ten akt terroru. W południe premier Ariel Szaron zażądał natychmiastowego aresztowania działaczy Frontu, korzystających w Gazie z pełnej swobody ruchów. Arafat odmówił. Wieczorem prezydent Bush, w telefonicznej rozmowie z Szaronem, prosił o powstrzymanie się od dramatycznych kroków. W Jerozolimie głośno pytano: czy Bush siedziałby z założonymi rękami, gdyby talibowie zabili jednego z jego ministrów? W czwartek o piątej nad ranem izraelskie wojska wznowiły blokadę tych miast, które, jak twierdzą służby specjalne, stanowią gniazda terroru.

Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny grozi dalszymi atakami. W Izraelu coraz głośniejsze są głosy domagające się rozpędzenia władz Autonomii.

Jeszcze tydzień temu wydawało się, że amerykańska koalicja, przywracając Arafatowi godne miejsce w rodzinie cywilizowanych narodów, zmusi Palestyńczyków i Izraelczyków do zakończenia przelewu krwi. Nic z tego. Nienawiść wciąż jeszcze jest silniejsza od rozsądku.

Polityka 43.2001 (2321) z dnia 27.10.2001; Komentarze; s. 13
Reklama