Archiwum Polityki

Niewyczuwalna obecność wroga

Do stawienia czoła atakowi biologicznemu przygotowywano nas od dziesięcioleci na lekcjach przysposobienia obronnego. Wygląda na to, że był to czas stracony. Wchłanialiśmy mnóstwo bezużytecznej wiedzy, wkuwaliśmy drobiazgowe procedury, ale okazało się, że nie mamy pojęcia, jak naprawdę może wyglądać wojna przy użyciu wirusów. Do dziś nie wiedzieliśmy nawet, że jest możliwa.

Przysposobienie obronne, prawdziwa zmora pokoleń uczniów szkół średnich. Lekcje, podczas których objawiał się świat mroczny i nieznany: świat maski przeciwgazowej, zwrotów w lewo, sygnałów alarmowych, bomb ognia skupionego, napalmu i pirogelu. Był to świat jak najbardziej realny (bo szczegółowo opisany i narysowany w książkach), a mimo to nieistniejący.

Wypełniały go nieprawdopodobne urządzenia w rodzaju polowej łącznicy P-193B (z dziesięcioma przyciskami odzewowymi PO, przyciskiem rozłączeniowym PR i korbką induktora podłączonego do zacisków TA) czy aparatu telefonicznego AP-48, składającego się ze skrzynki właściwej, wieka, uchwytu na pas nośny, sznura z wtyczką, sprężyny dociskowej, zamka zatrzaskowego i zasuwki otworu do korbki induktora. Ten świat to była rupieciarnia, strych pełen dziwnych zapachów i detali, które zwykle nie miały pełnych nazw tylko skróty (– Przypominam sobie pojazd o nazwie WDP, czyli wózek drewniany pchany – mówi Hania, anglistka). Świat kompletnie nikomu do niczego niepotrzebny, ale mimo to obowiązujący (w wymiarze kilku godzin tygodniowo).

Ludzie przybywający z tamtego świata czasami przypominali znane skądinąd postacie (zdarzało się, że w innym wcieleniu byli nauczycielami chemii, wuefu albo prac ręcznych), lecz ich słownictwo, ton i gęsta, chaotyczna fraza dobitnie świadczyły o tym, że przybywają właśnie stamtąd. Język ich był trudno zrozumiały, a nawet niepojęty, tak jak i zagadnienia, którymi się zajmowali (ich zdaniem np. każdy kij miał dwa brzegi, a każdy pośladek cztery rogi, co zresztą bardzo ułatwiało wkłuwanie igły).

Bomba pachnie czosnkiem

– Pamiętam lekcję o tym, jak rozpoznać rodzaj zrzucanych na nas bomb zapalających – wspomina Basia, matka trójki dzieci, która do dziś nie ma wątpliwości, że jeśli dana bomba pali się płomieniem koloru żółtego, dymi, sypie efektowne iskry i donośnie syczy, jest bombą o ładunku termitowym, jeśli natomiast wytwarza obłoki ciężkiego, białego dymu, światło jej jest oślepiające, zaś zapach czosnku wyczuwalny, jest groźną bombą fosforową.

Polityka 43.2001 (2321) z dnia 27.10.2001; s. 30
Reklama