W zmianach kodeksowych, uchwalonych przez Sejm 24 sierpnia, poprawiono liczne braki ustawodawstwa: podwyższono sankcje karne, objęto prawem sytuacje dotąd niekaralne, choćby porwanie tira czy pociągu, a nie jak dotąd tylko samolotu lub statku. Jednak pozostały nadal wyżej wymienione braki, których jaskrawość bije w oczy i skoro prezydent RP nie podpisał ustawowych zmian do kodeksów karnych, jest dobra okazja do uważnego i krytycznego przyjrzenia się polskiemu ustawodawstwu antyterrorystycznemu.
Czy zagraniczni konspiratorzy, przygotowujący i planujący w Polsce atak na obiekty poza naszym krajem, mogą być ścigani przez polskie ustawodawstwo na podstawie przepisu o odpowiedzialności uczestników „związku mającego na celu popełnienie przestępstw”? Chroni on przecież polski porządek prawny, ale już nie obszary obcych państw.
W RFN forsuje się ustawę, która pozwoli sądzić za taką przestępczą konspirację np. terrorystów baskijskich, przygotowujących swe akcje w Hiszpanii w bezpiecznym dla nich dotąd zaciszu niemieckim. Arabscy zamachowcy na Nowy Jork przygotowywali też swą akcję w dużej części w Hamburgu. Zastępca prokuratora generalnego Waldemar Smardzewski uważa, że ponowny przegląd ustawodawstwa karnego w Polsce powinien objąć i to rozważane w RFN rozwiązanie.
W Polsce do tej pory nie było terroryzmu politycznego, tylko kryminalny (np. porywanie zakładników dla okupu). Może on przybrać różne formy – od bezpośrednich aktów przemocy do różnych form pomocnictwa, jak udzielenie kryjówki czy fałszowanie dokumentów. „Terroryści – pisze profesor Krystyna Daszkiewicz z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – mogą być sprawcami niemal każdej zbrodni.