Archiwum Polityki

Kozę wyprowadzić!

Jarosław Kaczyński ogłosił drugi etap rewolucji w IV RP, ale przechodzi do niego z tymi samymi koalicjantami, z takim samym językiem i z tymi samymi metodami, które spowodowały, że nie wypalił etap pierwszy.

Na pozór premier dokładnie wypełnia plan przedstawiony w swoim exposé, w którym mówił, że najpierw trzeba oczyścić państwo i złamać układ, aby można było uzdrawiać gospodarkę. Rzecz w tym, że premier tego wszechmocnego i wszechogarniającego układu nie znalazł, a przynajmniej nie poinformował o tym szerszej opinii publicznej. Ani pojedyncze, spektakularne aresztowania w wybranych grupach zawodowych, ani też raport o likwidacji WSI, ani nawet bełkotliwe wynurzenia Józefa Oleksego podczas obiadu u znanego biznesmena nie przyniosły w tej mierze przełomu, nie przekonały sceptyków do teorii spisku, nawet jeśliby byli oni skłonni uwierzyć, że taki istnieje, gdyby go tylko mogli zobaczyć. A apogeum poszukiwań układu – jak można rozumieć ogłoszenie nowego etapu – właśnie minęło.

Po wyrzuceniu Bronisława Wildsteina z TVP załamała się linia mediów chwalących dotąd rządy PiS. Wyczerpuje się też siła hasła Polska Solidarna, bo trudno, poza becikowym i jednorazową zapomogą dla emerytów, wskazać na bardziej systemowe przykłady tej solidarności.

Bracia Kaczyńscy zastosowali więc swoje dwa klasyczne chwyty: stwierdzili, że raport o WSI jest rozczarowujący, bo najważniejsze dowody zostały zniszczone lub jeszcze nie odnalezione, a następnie ogłosili kolejny, już bodaj piąty początek pisowskiej rewolucji. Ma ona teraz wejść w jakąś fazę liberalną (!), uwalniać od kurateli państwa i jego urzędników oddolną przedsiębiorczość oraz poszerzać wolność obywatelską, przynajmniej na polu ekonomicznym. Taki sobie NEP, czyli Nowa Ekonomiczna Polityka (tak się nazywał okres po rewolucji październikowej, kiedy – na krótki zresztą czas – bolszewicy pozwolili na względną wolność gospodarczą).

Polityka 14.2007 (2599) z dnia 07.04.2007; Kraj; s. 42
Reklama