Archiwum Polityki

Obrona obrączki

Po światowym dniu modlitw o pokój w Asyżu Jan Paweł II miał miliony ludzi za sobą. Niecały tydzień później wezwał adwokatów i sędziów do obywatelskiego nieposłuszeństwa w sprawie rozwodów i podzielił głęboko opinię publiczną we Włoszech i wielu innych krajach.

Apel wymierzony w „plagę” rozwodów i „mentalność prorozwodową” wygłosił papież przed kościelnym sądem odwoławczym, czyli Trybunałem Roty Rzymskiej, władnym ostatecznie orzekać o nieważności małżeństwa sakramentalnego. Ale Jan Paweł nie miał na myśli wyłącznie katolików. Wystąpił w obronie nierozerwalności małżeństwa jako fundamentu wszelkiego społeczeństwa, obojętne, które wyznanie w nim ma większość. I upomniał prawników od spraw rodzinnych, by nie kolaborowali z niesprawiedliwością rozwodu. Odebrano to w świecie jako przekroczenie wyraźnej granicy między domeną religii a domeną pluralistycznego państwa świeckiego.

Najostrzej zareagował włoski „Corriere della sera”: „To tak, jakby papież wzywał do oporu talibów w Afganistanie albo antyglobalistów do walki z umiędzynarodowieniem handlu i gospodarki”. Szwajcarska „Tribune de Geneve” (Genewa to kolebka kalwinizmu) pytała: „W imię jakich zasad ludzi, którzy już z sobą nie mogą wytrzymać, ma się skazywać na piekło życia razem?”. Wtórował hiszpański „El Pais”: „Gdyby takie wezwanie do bojkotu spraw rozwodowych wyszło od kogoś innego niż papież, nazwalibyśmy to dywersją – papież żąda od sędziów, by swoje przekonania religijne stawiali ponad obowiązkiem stosowania się do przepisów prawa”. Włoska „La Stampa” wytykała, dlaczego papież nie wspomniał słowem o losie dzieci, które muszą patrzeć na kłócących się rodziców; zamiast próbować cofnąć czas (we Włoszech rozwody i aborcję zalegalizowano w latach 70.), należałoby znowelizować obecne prawo, dopuszczające rozwód dopiero po 3 latach separacji, postulowała gazeta.

Z negatywną reakcją prasy współgrały wyniki sondażu przeprowadzonego tuż po przemówieniu.

Polityka 6.2002 (2336) z dnia 09.02.2002; Wydarzenia; s. 18
Reklama