Archiwum Polityki

Dżihad SA

Nie da się zlikwidować terroryzmu tak długo, jak długo znajdą się fanatyczni wykonawcy tego procederu i tacy, którzy chętnie za to zapłacą. W rurze, którą płyną pieniądze na terror, całkowite zakręcenie kurka jest praktycznie niemożliwe.

Były student ekonomii i finansów na Uniwersytecie w Jedda w Arabii Saudyjskiej Osama ibn Laden parał się różnymi interesami. Inwestował w hodowle strusi i połowy krewetek w Kenii, w tureckie lasy, w handel diamentami w Afryce i farmy w Tadżykistanie. Za 50 mln kupił udziały w banku w Chartumie. Partnerami w interesach byli członkowie rządzącego Sudanem Narodowego Frontu Islamskiego – kupował sobie w ten sposób kontakty, wsparcie, protekcje. Parę lat temu przyznał, że na interesach w Sudanie stracił 150 mln dolarów. To co mu zostało, wystarcza, aby wspomagać terroryzm na całym świecie. Ale jego pieniądze to kropla w morzu.

Kasę terroru zasila wartki strumień, głównie z Zatoki Perskiej. Pieniądze trafiają do terrorystów albo bezpośrednio, albo poprzez islamskie organizacje charytatywne. Fundusze, które miały pomagać uchodźcom i skrajnej biedocie, płacą czasem za wiedzą ofiarodawców, a czasem bez ich wiedzy, za terror. Ci, którzy go wspierają, czasem robią to z głębokiego przekonania o słuszności sprawy. Czasem po to, aby uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji odmowy.

Za decyzją prezydenta Busha o zamrożeniu przez banki amerykańskie aktywów osób i organizacji podejrzanych o działalność terrorystyczną lub wspieranie terrorystów poszło polecenie, aby nałożyć sankcje na banki zagraniczne, które umożliwiają terrorystom dostęp do finansów. Skuteczność sankcji zależy w końcowym rozrachunku od kooperacji między bankami. Nie na wiele zda się współpraca nawet 99 proc. instytucji finansowych całego świata, jak długo parę małych banków w Sudanie czy Arabii Saudyjskiej będzie spokojnie prać brudne pieniądze lub z entuzjazmem wspierać finansowe manipulacje terrorystów.

Po zamachu na ambasady amerykańskie w Afryce rząd USA próbował wytropić i zamrozić aktywa ibn Ladena, ale ślady szybko się urywały.

Polityka 42.2001 (2320) z dnia 20.10.2001; Gospodarka; s. 64
Reklama