Archiwum Polityki

Jak pradziadek kochał Polskę

60 lat temu, 6 listopada 1949 r., Konstanty Rokossowski zdjął mundur Armii Czerwonej i znów stał się Polakiem. Przedstawiano to jako prezent Józefa Stalina dla Polski na kolejną rocznicę

Cezary Łazarewicz: – Pani rodzina chce wyjąć urnę pradziadka z kremlowskich murów. Dlaczego?

Ariadna Rokossowska:

– Walczymy w moskiewskich sądach od kilku lat, by Konstantego Rokossowskiego stamtąd wyciągnąć. On nie chciał iść do tej ściany. Przed śmiercią mówił marszałkowi Żukowowi: Śmierci się nie boję, ale ta ściana mnie przeraża.

To jedno z najbardziej prestiżowych miejsc w Moskwie. Marzeniem chyba każdego komunisty było spocząć w pobliżu Lenina?

Rokossowski chciał być pochowany z żoną i córką na Cmentarzu Nowodziewiczym (cmentarz-panteon – przyp. red.). Ale nikt rodziny o nic nie pytał. Kiedy zmarł, wzięli go i pochowali, gdzie chcieli. Zresztą, gdybyśmy protestowali, nic by to nie zmieniło. Rodzina marszałka Żukowa pisała prośby, protestowała i nic. Leży w tym samym murze. Moja babcia, żona Rokossowskiego, nie miała nawet siły na takie gesty. W 1968 r. była już starą i zagubioną kobietą. Kiedy więc dali jej do podpisania dokumenty, wszystko podpisała i zabrali ciało marszałka, by zrobić mu uroczysty pogrzeb państwowy. Pół Moskwy przyszło to zobaczyć. Ulica Twerska była pełna ludzi. Z Polski był generał Jaruzelski, przerwał podróż na Krym, gdzie potem odpoczywał.

Nazwisko Rokossowski do dziś otwiera wiele moskiewskich drzwi.

Dziadka uwielbiają weterani wojny ojczyźnianej. Jego wielbiciele, kiedy słyszą moje nazwisko, ustawiają się do mnie w kolejce. Mówią, że był najlepszym z marszałków.

Jeszcze 10 lat temu mówiono, że wojnę wygrał jeden dowódca – Georgij Konstantynowicz Żukow. Nikt inny się nie liczył, prawda?

Otworzyły się archiwa i okazało się, że Żukow był wspaniałym dowódcą, ale byli też inni, tacy jak Rokossowski.

Polityka 45.2009 (2730) z dnia 07.11.2009; Historia; s. 70
Reklama