Archiwum Polityki

Kręć i rządź

Rok po wyborze Barack Obama zmaga się ze spadkiem popularności. Ale mimo wrogości Fox News, Biały Dom umiejętnie rozgrywa media na swoją korzyść.

W Białym Domu pracuje stale około setki przedstawicieli prasy, radia i telewizji, licząc razem z producentami, fotografami i kamerzystami. Dziennikarze mają do dyspozycji specjalne pomieszczenie w kolonadzie między rezydencją prezydenta a zachodnim skrzydłem, gdzie znajduje się jego gabinet. Nie mogą sami chodzić po korytarzach władzy, ale są tam zapraszani, codziennie wychodzi też do nich rzecznik Białego Domu na transmitowaną w telewizji konferencję prasową. Wyrazem tej symbiozy jest fakt, że przestrzeń na trawniku przy podjeździe do zachodniego skrzydła, skąd reporterzy telewizyjni codziennie nadają swoje korespondencje, utrzymywana jest wspólnie przez obie strony: 6 mln dol. rocznie płaci na ten cel rząd, 2 mln wykładają media.

Dziennikarzy obsługuje kilkunastoosobowe biuro prasowe, z głównym rzecznikiem prezydenta, jego asystentami i zastępcami, współpracujące z osobnym biurem komunikacji publicznej, które zajmuje się długofalową strategią informacyjną rządu. W zamian za dostęp do prezydenta i informacje o jego poczynaniach media przekazują jego przesłanie społeczeństwu. Barack Obama, jak wielu jego poprzedników, próbuje ograniczyć rolę tego „filtra” i docierać do opinii publicznej bezpośrednio. Koegzystencja rządu amerykańskiego i mediów bywa pełna napięć, ale pozostaje na ogół pokojowa. Co nie znaczy, że dziennikarze nie patrzą prezydentowi na ręce.

Machina informacyjna Białego Domu działa według ścisłych reguł, które mają zapewnić spójność przekazu. Prawo do rozmowy z prasą mają tylko rzecznicy albo specjalnie upoważnione do wypowiedzi osoby – dotyczy to wszystkich resortów i jest bezwzględnie przestrzegane. Wszyscy mówią jednym głosem, ponieważ każde ważniejsze wydarzenie, np. spotkanie prezydenta z zagranicznym przywódcą, otrzymuje readout, czyli opracowaną przez biuro prasowe interpretację i rzecznicy zwykle trzymają się ściśle jej tekstu, często nawet wtedy, kiedy wypowiadają się off-the-record, czyli puszczają kontrolowany przeciek.

Polityka 46.2009 (2731) z dnia 14.11.2009; Świat; s. 82
Reklama