Archiwum Polityki

Za grzechy ojca

Odkąd odkrył prawdę o nazistowskiej przeszłości ojca, chce odnaleźć i ocalić przed zniszczeniem opuszczone cmentarze żydowskie. Wykonanymi przez siebie narzędziami wydobywa na powierzchnię

Eckehart Ruthenberg od lat przeczesuje zarośla po obu stronach Odry i Nysy. Nagrobek w Krzeszycach (pow. gorzowski) spoczywa tuż pod ziemią. Eckehart wbija żelazny nakłuwacz w leśną ściółkę i określa rozmiary kamienia. Sapiąc z wysiłku, usuwa motyką korzenie i kępy trawy. Klęka i starannie obmiata płytę szczotką. Spod piachu ukazują się niemieckie inskrypcje: „Tu spoczywa w pokoju Martin Borck, ur. 1827, zm. 1901”. Skonstruowaną przez siebie dźwignią próbuje obrócić kamień na drugą stronę, zapisaną po hebrajsku. Od połowy XIX w. żydowskie nagrobki w Prusach musiały być dwujęzyczne. – Podobnych urządzeń używali starożytni Egipcjanie przy budowie piramid – mówi Eckehart i całym ciężarem ciała zawisa na dźwigni.

Sporo wysiłku kosztowało go odnalezienie tego cmentarza. Pomijały go przedwojenne mapy, również niezastąpiony „Kommunales Auskunftsbuch” – spis miejscowości z 1914 r., uwzględniający wyznanie mieszkańców, słowem nie wspominał o Żydach w Krzeszycach. W niedzielne przedpołudnie Eckehart stanął więc przed kościołem i wychodzącym ze mszy ludziom pokazywał kartki z napisem po polsku: „Poszukuję i zajmuję się cmentarzami żydowskimi w Polsce. Czy może mi Pani/Pan proszę powiedzieć, czy w tej miejscowości znajduje się cmentarz żydowski?”. W Lipianach i Dobiegniewie parafianie pomogli mu w poszukiwaniach. W Krzeszycach rozkładali bezradnie ręce. Eckehart poszedł do miejscowej knajpy i siedział przy stoliku tak długo, aż wieczorem jakiś starszy mężczyzna przypomniał sobie dzieciństwo i nagrobki w lesie. Miały znajdować się jakieś 2 km za wsią.

Żydowskich śladów Ruthenberg szuka od ćwierć wieku.

Zaczął w pierwszej połowie lat 80., gdy władze NRD zakazały mu organizowania wystaw i sprzedaży dzieł sztuki.

Polityka 44.2009 (2729) z dnia 31.10.2009; Ludzie i obyczaje; s. 96
Reklama