Prokurator specjalny Kenneth Starr ścigał amerykańskiego prezydenta dzień po dniu, godzina po godzinie. I wreszcie podobno zdobył pierwszy, być może kluczowy dowód kłamstewek głowy mocarstwa. Niewypraną sukienkę stażystki Moniki Lewinsky, na której nieostrożny prezydent zostawić miał ślad swojego jestestwa.
Jeśli to prawda, to wypadki w Stanach Zjednoczonych Ameryki mogą - choć nie muszą - potoczyć się takim biegiem: Monika, której nic nie grozi, bo otrzymała wiążący wszystkie sądy i prokuratorów immunitet, zezna, że miała stosunki seksualne z prezydentem kraju. On sam już dwukrotnie temu zaprzeczył. Raz w telewizji na oczach całej Ameryki, drugi raz pod przysięgą w zeznaniach na potrzeby procesu cywilnego z powództwa Pauli Jones. 17 sierpnia br. będzie zeznawał pod przysięgą przepytywany przez specjalnego prokuratora pod czujnym okiem tak zwanej wielkiej ławy przysięgłych.