Archiwum Polityki

Jęki za drzwiami

Prokurator specjalny Kenneth Starr ścigał amerykańskiego prezydenta dzień po dniu, godzina po godzinie. I wreszcie podobno zdobył pierwszy, być może kluczowy dowód kłamstewek głowy mocarstwa. Niewypraną sukienkę stażystki Moniki Lewinsky, na której nieostrożny prezydent zostawić miał ślad swojego jestestwa.

Jeśli to prawda, to wypadki w Stanach Zjednoczonych Ameryki mogą - choć nie muszą - potoczyć się takim biegiem: Monika, której nic nie grozi, bo otrzymała wiążący wszystkie sądy i prokuratorów immunitet, zezna, że miała stosunki seksualne z prezydentem kraju. On sam już dwukrotnie temu zaprzeczył. Raz w telewizji na oczach całej Ameryki, drugi raz pod przysięgą w zeznaniach na potrzeby procesu cywilnego z powództwa Pauli Jones. 17 sierpnia br. będzie zeznawał pod przysięgą przepytywany przez specjalnego prokuratora pod czujnym okiem tak zwanej wielkiej ławy przysięgłych. Jeśli się wycofa - wyjdzie na to, że już kłamał. Jeśli się zaprze - prokurator Starr odda poplamioną sukienkę Moniki mikrobiologom.

Kiedy prokurator Starr przeczyta wyniki badań, prześle Izbie Reprezentantów sprawozdanie, w którym napisze: Nic mnie nie obchodzą romanse prezydenta ani metafizyka seksu oralnego. Jestem urzędnikiem państwowym, powołanym przez Sąd Najwyższy USA, by zbadać, czy nasz prezydent nie popełnia niegodziwości. Stwierdziłem w toku śledztwa, na które podatnik amerykański wydał już 40 milionów dolarów, że prezydent dopuścił się przestępstwa fałszywych zeznań, nakłaniał innych do tego przestępstwa i utrudniał postępowanie karne, czyli sabotował wymiar sprawiedliwości.

Machina ruszy i nikt nie będzie mógł jej zatrzymać. Izba Reprezentantów, do której należy sporządzenie aktu oskarżenia, stwierdzi: szczycimy się tym, że w Ameryce jesteśmy równi wobec prawa. Prezydent czy nie prezydent, sprawa błaha czy poważna - nikt przed sądem nie może składać fałszywych zeznań. Trzeba prezydenta oskarżyć. I Senat, który wtedy będzie dla prezydenta sądem, nie powie przecież: czym my się właściwie zajmujemy? Jakim przestępstwem? Czy prezydent rozpoczął nieprzemyślaną wojnę? Czy naraził na niepotrzebną śmierć amerykańskich żołnierzy?

Polityka 32.1998 (2153) z dnia 08.08.1998; Wydarzenia; s. 18
Reklama