W październiku 1992 roku obraz Wacława Pawliszaka "Podarunek kozacki" sprzedany został na jednej z aukcji za 23 tys. zł. Kolekcjoner, który go kupił, zrobił interes: dwa lata później sprzedał go bowiem także na aukcji za ponad 100 tys. złotych. W niecałe trzy lata później "Podarunek..." został wylicytowany po raz kolejny - tym razem do kwoty 300 tys. złotych. W sztukę warto dziś inwestować.
Rynek sztuki w Polsce świętuje w tym roku mały jubileusz. Dokładnie dziesięć lat temu odbyła się pierwsza w powojennej Polsce aukcja dzieł sztuki. Zorganizowała ją prywatna spółka UNI-ART, która funkcjonuje do dziś - choć już pod zmienioną nazwą Unicum. Choć ówczesna oferta, w porównaniu z dzisiejszymi licytacjami była dość skromna, wydarzenie miało posmak sensacji. Oto bowiem po raz pierwszy przełamany został monopol państwowej Desy nie tylko na oficjalny handel dziełami sztuki, ale i na ich wycenę. Była to też pierwsza jaskółka rodzącego się wolnego rynku, na którym nie specjalne komisje, a podaż i popyt decydowały, co i ile jest warte.
Wprawdzie od tradycji brytyjskich domów aukcyjnych Christie´s czy Sotheby´s dzieli nas prawdziwa i nie do zasypania przepaść, ale te dziesięć lat zmieniło na rynku sztuki bardzo wiele. Uświadamia to wydana ostatnio praca Sławomira Bołdoka "Malarstwo na aukcjach w Polsce 1990-97", w której autor zebrał informacje o wszystkich transakcjach (a było ich grubo ponad 5000) z ponad 250 licytacji, jakie odbyły się w tym czasie. Startujące niezwykle skromnie i po amatorsku domy aukcyjne są dziś potężnymi instytucjami obracającymi sporą gotówką. Według branżowego czasopisma "Art & Business" obroty czterech największych domów aukcyjnych w Polsce wyniosły u ubiegłym roku około 25 mln zł, zaś ich zysk brutto - około 5,5 mln. Jest więc się o co bić i nic dziwnego, że do wielkiej czwórki najsilniejszych i najstarszych w kraju firm aukcyjnych (Agra-Art, PolSwiss Art, Rempex, Unicum) stale starają się dołączyć kolejni.
Aukcje dzieł sztuki zdecydowanie ożywiły handel antykwaryczny w Polsce. W rodzącej się klasie rodzimych kapitalistów szybko stało się modne kupowanie starych obrazów i zawieszanie ich w salonach coraz bardziej okazałych willi.