W pańskiej twórczości nieraz pojawiała się polityka. Czy czuje się pan politykiem, którego polem działania jest sztuka?
W tej części świata, z której pochodzę, polityka często przeplata się ze sztuką. W czasach gdy grałem z grupą Bijelo Dugme rocka, czułem się jakoś uwikłany w wydarzenia, zachodzące w Jugosławii. Rock odgrywał u nas - podobnie jak w niektórych krajach bloku wschodniego, rolę dość specyficzną - był uosobieniem rozmaitych buntów, nie tylko pokoleniowych...
Pański zespół zachowywał się z dystansem wobec nastrojów niepodległościowych w Słowenii, Chorwacji, Macedonii.
Rzeczywiście - od nacjonalizmu niedaleko do faszyzmu, a ten potępiałem zawsze. Proszę pamiętać, że w Bijelo Dugme grał i Chorwat, i Serb, i Muzułmanin.
Był pan członkiem Komunistycznej Partii Jugosławii. Miał pan jakieś ambicje polityczne?
Czy to automatycznie wynika jedno z drugiego? Do partii wstąpiłem jeszcze w czasach uniwersyteckich - studiowałem socjologię w Sarajewie - i była to decyzja właściwie naturalna, większość moich przyjaciół spotkała się w uczelnianym komitecie. Z tamtego okresu zapamiętałem wspaniałą atmosferę, panującą w tej organizacji.
Z której pana wyrzucono za niepłacenie składek. Powiedział pan przed laty w jednym z wywiadów, że człowiek powinien "robić" sobie swój własny socjalizm.
Powiedziałem: komunizm!
Wróćmy do Bijelo Dugme. Pańskie utwory z drugiej połowy lat 80. okazały się prorocze: przewidział pan dramat Jugosławii. Co więcej - w tamtym czasie był pan wręcz "sumieniem" federacji, kimś, z kim liczą się polityczne elity.