Archiwum Polityki

Ulubieńcy w odwrocie

Na liście krajowej również parę zaskoczeń: tryumfują tutaj nieżyjący klasycy oraz aktorzy starszego i średniego pokolenia, mający od lat ustaloną renomę - profesjonaliści w starym stylu, sprzed epoki wideo i prasy masowej. Ulubieńcy pism kolorowych, gwiazdy z okładek, bohaterowie kina akcji - na odległych miejscach.

Czołowe miejsca zajmują aktorzy wszechstronni, znani z teatru, z telewizji i kina, odznaczający się nie tylko talentem, ale także osobowością. Jednocześnie zdolni do przekraczania granic własnego emploi. Pierwszy jest Tadeusz Łomnicki, aktor, który potrafił zagrać wszystko: Kordiana, Artura Ui, prezydenta Starzyńskiego, Papkina, ale także "małego rycerza" z szablą w dłoni atakującego nieprzyjacielskie hordy. Zmarł tak jak kiedyś chcieli umierać wielcy aktorzy; na scenie, podczas końcowej próby "Króla Leara". Drugi - Gustaw Holoubek, obchodzący niedawno jubileusz 50-lecia pracy artystycznej, przeszedł do historii jako Konrad - Gustaw w legendarnych "Dziadach" Kazimierza Dejmka, ale grał przecież także w komediach ("Gangsterzy i filantropi"), a nawet w polskim westernie ("Prawo i pięść"), gdzie świetnie sobie radził nawet w scenach wymagających kaskaderskich wręcz umiejętności. Ostatnio, po dłuższej nieobecności wrócił do filmu. Trzeci na liście Janusz Gajos dokonał rzeczy zdumiewającej - stał się tak dobrym aktorem, że zapomniano mu, iż był Jankiem Kosem w "Czterech pancernych i psie". Niewielu serialowym idolom udała się ta sztuka.

Obiekty kultu

Wysokie czwarte miejsce zajął Zbigniew Cybulski, aktor nieżyjący od ponad trzydziestu lat, po którym zostało kilkanaście ról niezwykłych i jedna genialna - Maciek Chełmicki w "Popiele i diamencie". Nigdy przedtem ani nigdy potem nie udało się stworzyć w polskim filmie tak wyrazistej, pełnej postaci, która żyła życiem własnym, jakby była nie z celuloidu, ale z krwi i kości. Cybulski na zawsze już został Chełmickim, nowym wcieleniem tragicznego bohatera romantycznego, Kordianem w ciemnych okularach, który w pierwszym dniu po wojnie umiera na śmietniku, dosłownie, ale też metaforycznie - jak całe młode pokolenie AK-owskie, niechciane w nowej Polsce.

Polityka 33.1998 (2154) z dnia 15.08.1998; Raport; s. 6
Reklama