Archiwum Polityki

Bruksela: Czarownice i eurokraci

Le Roi est mort! Vive la Republique! Król abdykował. Proklamowana jest suwerenna republika Flandrii. Wojska francuskie okupują południową część byłego królestwa Belgii. Wojna domowa niszczy Brukselę. Miasto w gruzach, podzielone jest między Francję i Flandrię, getto muzułmańskie i wolną strefę europejską, upodabnia się coraz bardziej do Sarajewa czy Bejrutu, a politycznie rzecz biorąc, do rewindykowanej przez dwa narody Jerozolimy. Wszystko tonie w obrazie jakby namalowanym przez Hieronima Boscha... Spokojnie. To tylko literatura.

Akcję swojej powieści "Oblężenie Brukseli" belgijski pisarz, Flamand z pochodzenia, Jacques Neirynck, zamieszkały od lat z dala od pola bitwy, bo w... Szwajcarii, umieścił w roku 2007. Wydawca podkreśla, na wszelki wypadek, że chodzi o książkę z gatunku political fiction. Fiction? Daj Boże. Nie wszyscy, zależnie od skali wyobraźni, są o tym przekonani. Bruksela to przedmiot cenny i sporny. Nie od dzisiaj. Od zawsze...

Pierwszy dokument o tej naonczas mało zachęcającej błotnistej wysepce na rzece Senne pochodzi z roku 966. Edykt cesarza rzymskiego narodu niemieckiego Ottona I Wielkiego wspomina mianowicie o budowie kościoła pod wezwaniem św. Michała w miejscu, które trzeba było określać aż dwoma słowami: Bruoc i Sala. Wszystko się zgadza: w języku cesarsko-frankońskim bruoc to moczary, a sala to dom. Od tego czasu niewiele się zmieniło. Bruocsala jest Brukselą, Senne jest Senne, a św. Michał, dziś wspaniała katedra, w tym samym miejscu.

Pierwsza mapa miasta powstała w 1229 r.; pierwszy pożar spalił jedną trzecią Brukseli już w 1278 r., a pierwsza europejska epidemia dżumy zabiła, pół wieku później, trzy czwarte mieszkańców. Wtedy właśnie odbyło się pierwsze polowanie na czarownice, które, to chyba była specyfika lokalna, gotowano żywcem w ukropie, a ponieważ ktoś musiał zatruć studnie i profanować hostię, to zabijano Żydów.

Polityka 34.1998 (2155) z dnia 22.08.1998; Świat; s. 40
Reklama