Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Sztandary wyprowadzić

Sztandarowe zakłady PRL w III Rzeczpospolitej spotkał marny los. Ich drogi ku katastrofie układają się według zaskakująco podobnych scenariuszy, tak jakby dawna wielkość zawsze w ten sam fatalny sposób ważyła na przyszłości.

Niedawno ogłoszono upadłość Rometu. Zakład od miesięcy nie spłacał swoich długów, które wzrosły do 72 mln zł i dawno przekroczyły wartość jego majątku. Tak oto w niesławie zszedł ze sceny kolos, który jeszcze dziesięć lat temu miał 80-procentowy udział w krajowym rynku rowerów. Diagnoza dyrekcji jest prosta: firmę zalała powódź tanich rowerów importowanych głównie z Chin i Tajwanu. Ale prawda nie jest aż tak jednoznaczna. Romet przegrał wszystko, co było do przegrania: markowym rowerom nie sprostał jakością, zaś gorszemu sprzętowi - cenami. Konkurencja zabija najgorszych.

Romet dołączył w ten sposób do grona wielkich bankrutów, którzy jeszcze kilka lat temu wydawali się wieczni i niezniszczalni, ich produkty stanowiły bowiem przedmiot pożądania kilku pokoleń Polaków. Magnetofony z Kasprzaka rozchodziły się jak ciepłe bułki, a sztandarowy Grundig uchodził za skończony cud techniki. Nienasycony rynek pochłaniał miliony radioodbiorników z dzierżoniowskiej Diory, a kupno telewizora z Elemisu graniczyło z cudem. Gospodynie marzyły o przyozdobieniu kuchni niedostępnymi fajansami z Włocławka, zaś amatorzy białego szaleństwa uganiali się za nartami z Szaflar. Starsi rowerzyści do dziś wspominają polowania na bydgoskie rowery. Przykładów jest więcej.

Większość tych eksgigantów już upadła, a syndycy wyprzedają pozostały majątek bądź usiłują znaleźć chętnych na uruchomienie jakiejkolwiek produkcji, byle spłacić tłumy wierzycieli. Inni, jak Diora, pierwszy polski producent kompletnych wież i magnetowidów, od lat kwalifikuje się do upadłości, której widmo odsuwają nie spłacone zresztą kredyty z Agencji Rozwoju Przemysłu. Zakład ledwo się trzyma, a szczątkowa załoga montuje śladowe ilości sprzętu elektronicznego i szuflady do kas fiskalnych. Łódzka Fonica, która kiedyś usiłowała uwieść swoimi odtwarzaczami kompaktowymi prezydenta Wałęsę, w braku popytu na swą elektronikę wytwarza zabawki, długopisy, plastikowe segregatory i wynajmuje dawne hale produkcyjne.

Polityka 35.1998 (2156) z dnia 29.08.1998; Gospodarka; s. 50
Reklama