Sztandarowe zakłady PRL w III Rzeczpospolitej spotkał marny los. Ich drogi ku katastrofie układają się według zaskakująco podobnych scenariuszy, tak jakby dawna wielkość zawsze w ten sam fatalny sposób ważyła na przyszłości.
Niedawno ogłoszono upadłość Rometu. Zakład od miesięcy nie spłacał swoich długów, które wzrosły do 72 mln zł i dawno przekroczyły wartość jego majątku. Tak oto w niesławie zszedł ze sceny kolos, który jeszcze dziesięć lat temu miał 80-procentowy udział w krajowym rynku rowerów. Diagnoza dyrekcji jest prosta: firmę zalała powódź tanich rowerów importowanych głównie z Chin i Tajwanu. Ale prawda nie jest aż tak jednoznaczna. Romet przegrał wszystko, co było do przegrania: markowym rowerom nie sprostał jakością, zaś gorszemu sprzętowi - cenami.