Archiwum Polityki

Gra w malarstwo

Kiedy pan kupił pierwszy obraz?

Miałem wówczas niecałe 20 lat. Z pierwszych tenisowych oszczędności kupiłem wówczas obraz współczesnego malarza poznańskiego. To było gigantyczne płótno, które nigdzie się nie mieściło. Początkowo więc stało na strychu u rodziców, a później w moim pierwszym niedużym mieszkaniu, za łóżkiem, wypełniając całą ścianę. Mam je zresztą do dziś.

Wcześnie zaczął pan kolekcjonowanie dzieł sztuki. To była rodzinna tradycja?

W pewnym sensie. Moja mama zbierała porcelanę i meble. Była kolekcjonerką w tradycyjnym poznańsko-niemieckim stylu. Zresztą tak wyglądały mieszkania zarówno obu moich dziadków jak i rodziców: dużo starych mebli i zabytkowych bibelotów.

A na ścianach?

Reprodukcje. Pamiętam, że przez całe dzieciństwo nad moim łóżkiem wisiała reprodukcja "Rybaków" Wyczółkowskiego i "Dziewczynki" Wyspiańskiego.

Pan zaś zaczął nietypowo, od sztuki współczesnej.

Początkowo kupowałem prace malarzy poznańskich, później zaprzyjaźniłem się z Henrykiem Musiałowiczem i często odwiedzałem jego warszawską pracownię. Do dziś mam około dwudziestu jego prac. Kupowałem obrazy Jana Lenicy, Tadeusza Dominika, później Jerzego Nowosielskiego, Tadeusza Kantora i wielu innych. W sumie trwało to parę lat i udało mi się zgromadzić około stu obrazów. Niektóre z nich pokazuję zresztą na wystawie w Sopocie. Na przykład prace bardzo cenionego przeze mnie Jana Lebensteina, których mam około trzydziestu.

Im większe sukcesy odnosił pan jako tenisista, tym bardziej światowa stawała się pańska kolekcja.

Zainteresowałem się także sztuką światową. W ten sposób powstała ciekawa kolekcja rysunków i litografii, m.in. Henri Matisse´a, Fernanda Legera, Henry Moore´a.

Polityka 37.1998 (2158) z dnia 12.09.1998; Kultura; s. 48
Reklama