Ksiądz Ogrodowczyk to persona. Zna go całe Koło. Kiedy go się ludzie radzą, na kogo głosować, mówi: wybierzcie najlepszych. Ale najlepsi wcale się nie kwapią do bycia wybranymi. Sumienie obywatelskie jeszcze się nie obudziło - mówi ksiądz. Może w powiecie...
Dr Józef Stanisław Mujta, historyk, pozbierał zapiski o Kole dłubiąc latami w starych drukach: praca benedyktyńska. Bez takich ludzi każde miasto jest wyschłe, blokowe, bez podskórnego życia, które nadaje koloryt banalnemu bytowaniu na górze.
Dr Mujta pisze: "18 lipca 1362 r. Kazimierz III zezwolił Henrykowi, wójtowi, lokować miasto na prawie magdeburskim w królewskiej wsi Koło. Tak się zaczęło miejskość Koła".
Dr Mujta trzyma u siebie w Muzeum Technik Ceramicznych fajansowe naczynie z fabryki Czesława Freudenreicha, Austriaka ożenionego z Cecylią z Rokossowskich, Polaka z serca, organizatora, fundatora, persony kolskiej. "13 października 1939 r. Czesław Freudenreich z córką Krystyną został zabrany ze swej willi i rozstrzelany przez Niemców". Prawdopodobnie za to, że nie chciał podpisać volkslisty. W sławnej willi (a to w końcu teraz średni dom) trwa remont. Pewno ktoś ten kawał historii kupił i wyciąga z zaniedbania.
"Po starych fortunach w Kole ani śladu" - czytamy w kronice dr. Mujty. Czytamy, jak one ginęły z domami i ludźmi w czasie pożarów, powodzi, przemarszu wojsk, zapaści ekonomicznych, jak później się odradzały w mrówczym wysiłku, zgodnie tu mieszkających Polaków, Żydów i ewangelików. W ostatnich latach powstają w Kole fortuny nowe. Tę Kazimierza Sokołowskiego datuje się od handlu z Rosjanami. Woził im kosmetyki. Kupił w końcu roszarnię lnu, która upadała, bo len z Koła stał się niepotrzebny, tak samo jak fajans Freudenreicha, którego się teraz wytwarza tyle, ile kot napłakał.
W roszarni nowy właściciel założył fabrykę butów, którą zjada teraz niestety czarny import tanich butów azjatyckich. Więc na bazie dawnych znajomości kosmetykowych z Rosjanami otworzył u nich i na Ukrainie wytwórnie butów, które kwitną; buty z Koła są tam z Zachodu.