Ocieplanie się klimatu należy hamować, jednak trzeba się do niego przygotowywać. Kolejne światowe metropolie próbują działać. A w Polsce wciąż brak niezbędnych przepisów.
Dostępne mieszkania w centralnych dzielnicach to próba politycznej korekty wolnego rynku na rzecz biedniejszych? Nic bardziej mylnego. Chodzi o lepsze miasto dla wszystkich.
Największa w Unii Europejskiej liczba samochodów na głowę statystycznego Polaka to nie przejaw bogactwa, lecz ubóstwa – komunikacyjnego.
Jedne z najwolniejszych tramwajów w Polsce, 71 godzin spędzanych rocznie w korkach i dług sięgający niemal 90 proc. dochodów. A i tak rządząca miastem od 2010 r. Hanna Zdanowska jest prawie pewna reelekcji.
Katowicka gospodarka jest w dobrym stanie, ale od 2000 r. miasto skurczyło się o 60 tys. mieszkańców. Co roku ubywa średnio 3 tys. osób w wieku produkcyjnym, a seniorów jest aż 28 proc.
Chcemy żyć w miastach wygodnych i bezpiecznych. Z przestrzeniami wypoczynku i rekreacji w malowniczym krajobrazie. To wszystko wpływa na jakość naszego życia, która coraz bardziej jest zagrożona przez zmianę klimatu. Długotrwałe susze i powodzie – jedne z następstw tej zmiany – w kolejnych latach będą się nasilać. Czy polskie miasta zarządzane są tak, aby minimalizować ich skutki?
Powstają w kolejnych miejscowościach: koła gospodyń miejskich. Nie otrzymują hojnych państwowych dotacji jak koła wiejskie. Nie są też w opozycji do koleżanek ze wsi. Robią swoje. Czyli co?
„Miasto wolne od samochodów” to nowa książka na stary temat. Czyżby kolejny lewacki atak na zmotoryzowaną tożsamość Polaków? Nie, ponieważ nie opowiada ona o samochodach, tylko o ludziach.
Opóźnienia przy przebudowach ulic i placów to norma. I plaga. Lista winnych jest długa: od marnych projektantów przez niesolidnych wykonawców po nieudolne samorządy. Koszty ponoszą mieszkańcy. Tracą czas i nerwy, a niektórzy – biznesy.