NSZZ Solidarność to zdecydowanie najmocniejsze ogniwo AWS i jej klubu parlamentarnego, Ruchu Społecznego AWS, a także - w istocie - większej części polskiej prawicy. Komisja Krajowa Solidarności dysponuje więc wpływami politycznymi, których nie sposób przecenić. Marian Krzaklewski, prawdziwy boss polskiej polityki, na posiedzeniach Komisji musi się, "po linii związkowej", często gęsto tłumaczyć ze swoich parlamentarnych i rządowych uwikłań. Komisja daje też polskiej polityce nowych ludzi, z dnia na dzień stających się pierwszoplanowymi postaciami życia publicznego. Dlatego zawsze ważne jest, kto w niej zasiada.
Ze składu Komisji Krajowej "S", wybranej w 1995 r., aż dwudziestu pięciu jej członków zostało rok temu posłami, a trzech - senatorami w ostatnich wyborach. Zatem ponad jedna czwarta składu władz Solidarności przeniosła się na Wiejską! A jeśli brać pod uwagę ścisłe kierownictwo, czyli prezydium KK, to ten procent jest jeszcze większy - blisko połowa związkowych przywódców zdecydowała się na kariery parlamentarne; przeniesiono nawet gotowe struktury: Marian Krzaklewski jako szef i jego dawni zastępcy w "S", Jacek Rybicki i Kazimierz Janiak, objęli identyczne funkcje w największym klubie parlamentarnym AWS. Naprawdę imponująca polityczna wydajność.
Trzeci wiceprzewodniczący KK Janusz Tomaszewski został wicepremierem rządu, a dawny skarbnik Stanisław Alot - prezesem ZUS. Do rządu na różne szczeble weszło jeszcze kilku innych członków Komisji Krajowej (m.in. Komołowski, Pałubicki, Kamińska, Weiss). Tak więc nastąpił istotny upływ krwi, o którym w nagannym tonie mówił na ostatnim zjeździe Solidarności w Jastrzębiu Zdroju Lech Wałęsa. Tutaj też wybrano nową Komisję Krajową.
Czas na związek
Już wcześniej mówiło się w kręgach związkowych o potrzebie istotnego przewietrzenia KK. Jej praca była coraz bardziej krytykowana przez solidarnościowy teren. Frekwencja na posiedzeniach oscylowała wokół minimalnych pięćdziesięciu procent. I chociaż Marian Krzaklewski szczycił się, że nie opuścił żadnego posiedzenia, inni działacze, zaangażowani w działalność w Sejmie czy rządzie, nie mogli się pochwalić podobną pilnością. Rekordziści opuścili po kilkanaście posiedzeń. Potrzebni byli tacy członkowie, którzy dla związku będą mieli czas.
Między innymi dlatego w Jastrzębiu delegaci wymienili ponad połowę składu dotychczasowej Komisji. Tylko 53 na 108 dotychczasowych członków władz krajowych znalazło się w niej ponownie.