Archiwum Polityki

Manifest kapitalistyczny

We Włoszech złamano największe tabu polityczne ostatniego półwiecza: na czele 56 powojennego rządu stanął Massimo D´Alema, od dziecka działacz Włoskiej Partii Komunistycznej (PCI). Od czterech lat jest przywódcą Demokratycznej Partii Lewicy (PDS), socjaldemokracji, której siłę zbudował na podwalinach rozwiązanego w 1991 r. ugrupowania komunistów.

49-letni D´Alema pamięta dokładnie, kiedy postanowił zostać premierem. Było to w 1959 r.; miał 10 lat. Wygrał partyjny konkurs dla pionierów na wypracowanie "Jeśli zostanę ministrem". Dwa lata później wygłosił na zjeździe partyjnym pierwsze przemówienie - w obecności legendarnego przywódcy komunistów - Palmiro Togliattiego.

Krótko cieszyli się były premier Silvio Berlusconi (przywódca populistycznej prawicy skupionej w Biegunie Wolności) i Fausto Bertinotti (szef prawdziwych komunistów z Odnowy Komunistycznej) 9 października jednym głosem obalili rząd Drzewa Oliwnego, lewicowej koalicji kierowanej przez pobożnego katolika Romana Prodiego

Berlusconi liczył na nowe wybory, ortodoksyjni komuniści mieli nadzieję, że pozbawiony ich głosów Prodi przyjdzie na klęczkach - przystając na wszelkie możliwe i niemożliwe warunki. Obydwaj się przeliczyli. Misję stworzenia nowego rządu prezydent Scalfaro powierzył - po raz pierwszy w historii Włoch - politykowi wywodzącemu się z partii komunistycznej. Trudno nie dostrzec ironii: centrysta Prodi premierował opierając się na koalicji czysto lewicowej, postkomunista D´Alema, chcąc uciec przed szantażem swych byłych towarzyszy walki, zwrócił się w stronę centroprawicy.

Notowania giełdowe

Jego roboczy program Reuters scharakteryzował jako manifest kapitalistyczny. Nowy premier zaakceptował surowy budżet cięć i oszczędności, z powodu którego - przynajmniej formalnie - padł rząd jego poprzednika.

Chwali wolny rynek (który powinien być regulowany "tylko kiedy to konieczne"), popiera prywatyzację (z zastrzeżeniem "ojcowskiej roli państwa w tym procesie") oraz dostosowanie się Włoch do wymogów wspólnej waluty euro. A na osłodę obiecuje twardej lewicy skrócenie tygodnia pracy, czyniąc to jednak w sposób dość enigmatyczny.

Polityka 44.1998 (2165) z dnia 31.10.1998; Świat; s. 38
Reklama