Obóz leży przy jedynej drodze prowadzącej z Jakucka - stolicy Republiki Saha (Jakucja) - do Nerjungri. Zaczęto ją budować we wczesnych latach dwudziestych, kiedy w rejonie Ałdanu odkryto złoto. Teraz jest to wciąż jedyna trasa, którą można dowieźć żywność do stolicy republiki. Towary docierają koleją tylko do Nerjungri, dalej na północ pozostaje jedynie bardzo trudny transport ciężarówkami.
Tereny łagru w Wasilewce wciąż odgradza od drogi wysoka drewniana brama wzmocniona drutem kolczastym. Ogrodzenie zewnętrzne trzyma się w dalszym ciągu dobrze, ale wewnątrz słupy podtrzymujące zasieki zostały poprzewracane, a drut pozwijano w ogromne kłęby. Baraki obozowe zostały zburzone. Wygląda na to, że stało się to niedawno. Resztki ścian skleconych z kamieni, drewna i wapiennej zaprawy nie zdążyły porosnąć zielskiem. Rumowiska porozrzucane są na przestrzeni kilkudziesięciu hektarów. Obóz przecinają błotniste drogi prowadzące za czarne wzgórze, do kopalni uranu.
Na sporej przestrzeni leżą rozsypane jakieś połyskliwe łupki. W tym miejscu nie rośnie nic. Sterczą tylko czarne kikuty modrzewi.
Po lewej stronie od drogi prowadzącej w głąb obozu był karcer, ogrodzony dodatkowo drutem kolczastym. Wykopane w ziemi i obudowane belkami cele były malutkie, najwyżej metr na metr. Kiedyś musiał być nad nimi nisko sklepiony dach, jak w ziemiance. Parę kroków dalej leżą solidne, niezwykle ciężkie drewniane nosiłki. Po ludziach, którzy byli tutaj więzieni jeszcze prawdopodobnie do późnych lat pięćdziesiątych, pozostało żałośnie niewiele: oderwana gumowa zelówka od buta, dziurawa blaszana miska, pogięte wiadro i pordzewiały młotek. Zabraliśmy go ze sobą.
W leżącej jeszcze dalej na południe wiosce Ijengra udało się odnaleźć byłego strażnika obozowego, który transportował w latach 1947-49 więźniów do Wasilewki.