Dzisiejszy Żywiec SA (dwa browary) w trzech czwartych należy do Heinekena. Kilka miesięcy temu holenderski koncern kupił 9,6 proc. akcji produkującej EB spółki Brewpole (kapitał australijski), do której należą browary w Elblągu, Braniewie, Gdańsku, Leżajsku, Łańcucie oraz w Warce. Obie firmy wystąpiły o zgodę na połączenie. Teraz Heineken ma zamiar zwiększyć swój udział w Brewpole do 30 proc. Jednocześnie dojdzie do emisji nowych akcji Żywca, a te zostaną wymienione na pozostały pakiet akcji Brewpole. Po fuzji obu spółek holenderski potentat (drugi co do wielkości koncern piwny świata) ma objąć w dużym Żywcu połowę plus jedną akcję, co da mu kontrolę nad całością. Udział Australijczyków wyniesie zapewne ok. 40 proc. Wszyscy udziałowcy chcieliby zakończyć ten proces jeszcze w tym roku. A mają powody, by się spieszyć.
Na razie na polskim rynku panują krajowi (choć głównie z zagranicznym kapitałem) producenci. W 1997 r. tylko 5,5 proc. wypitego piwa pochodziło z importu. Od kilku lat udział ten jednak szybko rośnie. Co więcej, od początku 1999 r. piwo z krajów CEFTA będzie przywożone bez cła, a 6 miesięcy później ten sam przywilej obejmie całą Unię Europejską. Zarówno w Czechach, w Niemczech, jak i w kilku innych krajach renomowane firmy mają znaczne nadwyżki mocy produkcyjnych i apetyt na eksport, który w tej chwili powstrzymują już tylko bariery na granicy. Zjednoczenie sił przed wspólnym wrogiem było więc naturalnym odruchem krajowych liderów. Zamiast bić się między sobą, jak to na przykład czynią Polmosy, potrafili spokojnie się dogadać.
Na świecie jest podobnie, tyle że proces koncentracji w branży piwnej nastąpił dużo wcześniej. Wielkie koncerny zdominowały nie tylko rynki krajowe, ale także wiele zagranicznych. Tak jest m.in. w Holandii, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Japonii, Brazylii i RPA.