Wódka z piwem toczą wojnę. Obie strony uzbrojone w opinie, ekspertyzy i badania starają się skłonić państwo, żeby wreszcie zrobiło z konkurentem porządek. Od czasów wojny masła z margaryną takiego konfliktu na polskim rynku nie było.
Piwa o niskiej lub zerowej zawartości alkoholu to najszybciej rosnący segment rynku. I dowód, że Polacy coraz chętniej piją piwo dla smaku, a nie dla efektu.
Spór o to, kto i gdzie pierwszy zaczął warzyć piwo, trwa od lat i pozostaje nierozstrzygnięty. Jedno jest pewne – to pradziejowe, gęste jak zupa miało inne funkcje i smak niż współczesny, pity z kufli, złocisto-pienisty napój.
Sejm ogłosił 2017 rokiem troski o trzeźwość narodu. Trwa myślenie, jak to przekuć w czyny. Tymczasem idzie lato i suweren chciałby się napić.
Piwna mapa świata jest interesująca przynajmniej z jednej przyczyny – okazuje się, że każdy kraj produkuje własne piwo, nie oglądając się na sąsiadów.
Największy gracz na polskim rynku piwnym Kompania Piwowarska została wystawiona na sprzedaż. Koncern SAB Miller musi się jej pozbyć, żeby połączyć się z belgijskim gigantem AB InBev. Tak dobiega końca historia najwspanialszego interesu życia Jana Kulczyka.
Zamiast stawiać na uznane i wielkie koncerny przy okazji zagranicznych podróży – warto docenić lokalne, a przynajmniej szczególnie popularne w danym rejonie browary.
Polscy piwosze są coraz bardziej wybredni i wymagający. Dla wielkich browarów to spory problem. Małe się cieszą.
Komisja Europejska zamierza rozliczać przemysł spirytusowy z kaloryczności trunków. I słusznie: konsumentów należy uświadamiać, dlaczego rośnie im mięsień piwny.
Piwo jest za tanie – uważa minister zdrowia. Wcale nie – odpowiada minister finansów i odmawia podniesienia akcyzy. A minister sportu nawet bardziej by je reklamował. Zanosi się na gorącą dyskusję w rządzie. Przy piwie?