Archiwum Polityki

Ból po amputacji uczuć

Niezgoda na kształt świata, dojmujący wewnętrzny dyskomfort, obrzydzenie wobec rzeczywistości - ileż arcydzieł z tych pasji wyrosło! Niepodważalna jest ich wartość, to potężne motory żywej sztuki wszystkich czasów. Czy jednak same w sobie wystarczą do artystycznego sukcesu? Czy nie przypominają czasami silników samochodu zarytego w piasek - zdolnych, owszem, do wprawienia wozu w gwałtowne buksowanie, ale jednak nie będących w stanie ruszyć go z miejsca?

Ostrożnie stawiam te pytania. We współczesnym teatrze od metra znajdziemy przedsięwzięć poprawnych, spójnych i co się zowie, kulturalnych, śmiertelnie przy tym obojętnych. Nie chciałbym, by rozważania o, nie do końca zadowalających, skutkach artystycznego brania się ze światem za bary zostały wzięte za ukłon w stronę sztuki bezproblemowej. Wolę uroczyście zadeklarować szacunek dla artystów niepokornych, także wtedy, gdy ich bunt idzie Panu Bogu w okno. O której to deklaracji proszę, by zechcieli pamiętać - wśród innych - Jerzy Grzegorzewski, Krystian Lupa z klasy mistrzów, Grzegorz Jarzyna, Krzysztof Warlikowski, Anna Augustynowicz z klasy adeptów. Akurat z ich dziełami zdarzyło mi się ostatnio dyskutować częściej, rzeszę innych pozostawiając w spokoju.

Po prostu: o teatr wyrywający z obojętności, gorący, warto się kłócić. A na awantury o cieplutko poprawny - dalibóg szkoda czasu.

Arie donikąd

Bernard-Marie` Kolte`s jest dziś autorem kultowym; ten zdewaluowany epitet akurat w jego przypadku zdaje się całkiem na miejscu. Ale też nieźle zapracował sobie na ten status całym krótkim życiem. Outsider i buntownik, samouk i włóczęga, niepokorny artysta, przed blichtrem salonów chroniący się - także, gdy już zyskał uznanie - w arabskich bistrach Paryża albo w czarnej Afryce. Przez chwilę komunista; wygląda na to, że smakował fascynację Związkiem Radzieckim jak narkotyki i inne "używki" wyklęte w filisterskich środowiskach. Homoseksualista, zabity przez AIDS w wieku czterdziestu jeden lat. Trudno wyobrazić sobie biogram gorzej pasujący do panteonu. A jednak w ledwie paru pozostałych po nim dramatach dźwięczą tony, jakie niełatwo znaleźć we współczesnej literaturze scenicznej. Anarchiczne, napięte do granic histerii ubóstwienie wolności, przerażenie irracjonalną przemocą, obrzydzenie wobec masek machinalnie nakładanych i fałszujących twarze, nienawiść wobec merkantylnej natury świata przekształcającej ludzkie kontakty w wykalkulowane transakcje.

Polityka 47.1998 (2168) z dnia 21.11.1998; Kultura; s. 62
Reklama