Archiwum Polityki

Pikowanie

WSK Mielec była i wciąż pozostaje największą i najbardziej znaczącą fabryką lotniczą w Polsce. W czasach świetności zatrudniała 23 tys. osób, bywało, że wytwarzano tu 40 samolotów miesięcznie: AN 2 (zbudowano ich 12 tys.), Dromaderów, M 15, Iskier (zbudowano ich w Mielcu około 400), AN 28. Ale na początku lat 90. załamał się rynek wschodni i dziś w całym holdingu pozostało 8 tys. osób.

Pierwszym pomysłem ratunku dla Mielca było utworzenie specjalnej strefy ekonomicznej. Przekazana została do niej część nieużytkowanego majątku WSK PZL, co odciążyło firmę od ponoszenia kosztów jego utrzymania. Ma tu powstać kilka tysięcy miejsc pracy. Samą WSK PZL przekształcono w holding (spółkę spółek) i oddłużono dzięki ugodzie bankowej. O ile pozostałe spółki holdingu radzą sobie lepiej lub gorzej, w ciągłych tarapatach finansowych pozostaje Zakład Lotniczy. Głównie dlatego, że ani rząd, ani Ministerstwo Obrony nie umie dać odpowiedzi na pytanie o przyszłość polskiego przemysłu zbrojeniowego i lotniczego. Nie ma spójnej koncepcji albo przekształcenia, albo prywatyzacji Mielca. Od lat są tylko obietnice, na których trudno budować coś trwałego.

Legendą obrosła trwająca 20 lat sprawa Irydy, samolotu szkolno-bojowego dla polskiego wojska. WSK Mielec podpisała z MON umowę na realizację programu Iryda i produkcję 24 samolotów. Ale jesienią ubiegłego roku doszło do otwartego konfliktu między MON a mielecką wytwórnią. Zakład Lotniczy bez dodatkowych pieniędzy nie był w stanie dokończyć programu Iryda, a MON nie chciało już ani płacić, ani czekać na samolot. 17 nie dokończonych Iryd stojących w Mielcu stało się symbolem agonii fabryki.

W Zakładzie Lotniczym produkowane są też cywilne samoloty Skytruck, na podstawie licencji zakładów Antonowa. Zdaniem dyrekcji fabryki jest to świetny towar eksportowy. Skytruckiem zainteresowana jest Wenezuela i Brazylia. Ale na uruchomienie i kontynuowanie produkcji potrzeba pieniędzy, których Mielec nie ma.

Brakuje ich także na wypłaty. Załoga dostaje wynagrodzenie w ratach, bywa że z opóźnieniem. Pieniądze pochodzą z pożyczek, zwykle branych pod zastaw majątku zakładów. W takiej scenerii w 1995 r. pojawili się w Mielcu Józef i Andrzej Gajowie, pełnomocnicy firmy Grand Ltd.

Polityka 48.1998 (2169) z dnia 28.11.1998; Wydarzenia; s. 20
Reklama