Gust publiczności upadł tak nisko, że zagraża kulturze, oświadczył niedawno w wywiadzie jeden z dyrektorów Programu I TVP Radosław Piwowarski. Ale czy rzeczywiście widzom nie zależy na poziomie, czy też może telewizja nie potrafi dostarczyć spektakli, które miałyby znaczenie dla abonentów i były jednocześnie wartościowe? Tak czy inaczej, w odbiorze TV nastąpił kryzys.
Kryzys wybuchł z powodu losu, jaki spotkał Teatr TV, funkcjonujący od blisko pół wieku i z którego firma jest dumna, lecz którego oglądalność spadła tak nisko, że trzeba go było przesunąć na późniejszą godzinę i nawet napomykano o jego likwidacji. W niedzielę 15 listopada Program I TVP zorganizował istne święto w obronie Teatru: jego koryfeusze, Kutz, Hanuszkiewicz, Gruza, Zapasiewicz, wspominali osiągnięcia sceny TV w rozmowach rozłożonych w odstępach w ciągu całego dnia. Czy to pomoże?
Cóż więc zaszło? Bo rzeczywiście nastąpiła zmiana w reakcji widzów i tyczy ona nie tylko Teatru, lecz generalnie odbioru TV. Uważam, że ma ona dwa powody: 1. polski model TV odziedziczony po latach minionych stał się nieaktualny, 2. wytworzył się sposób samego w sobie odczytu TV, który wymaga innego spektaklu.
Zacznijmy od przeszłości, która się wykruszyła. Rozmówcy występujący w ową niedzielę podkreślali z emfazą, że Teatr TV jest specjalnością wyłącznie polską i nigdzie indziej nie bywa uprawiany. Przechwałka wątpliwa: co prawda świadczy o oryginalności, ale też może zastanowić, dlaczego w świecie niczego podobnego się nie robi - może nie jest to skuteczne? U nas jednak był to sukces. Dlaczego? Zdaje się, że z powodu szczególnego charakteru polskiej TV w latach PRL.
W tym czasie nasza TV wykonała zadanie wyjątkowe. Można je określić jako kreację środowiska. Nastąpiły wtedy zmiany ludnościowe, być może najbardziej gwałtowne w dziejach narodu. Polacy opuścili rodzinne strony, przemieścili się do nowych zachodnich prowincji. Inni przeszli ze wsi do miast, z rolnictwa do przemysłu. Dawne podziały prowincjonalne: Galicja, Królewiacy z Kongresówki, Poznaniacy i Pomorze, warszawiacy, przemieszali się jak nigdy dotychczas.