Ludzie z dużymi pieniędzmi mogą kupić apartament, mogą także zamówić mieszkanie według indywidualnego projektu. - Klient zamówił dwustumetrowy dwupoziomowy apartament i dwustumetrowy taras z basenem, z przeszklonym dachem - mówi przedstawiciel jednej z warszawskich firm deweloperskich.
W czasach PRL standardy powierzchniowe określało państwo (jeden człowiek - jedno M), dziś decyduje wyłącznie stan konta. Jeśli dwie osoby chcą mieć dla siebie 500-metrowy apartament, deweloperzy go zbudują. Mieszkania takie powstają najczęściej na najwyższych piętrach apartamentowców (penthouse, polskiej nazwy jeszcze nie ma), są zwykle dwupoziomowe, z kominkami, dużymi tarasami, ogrodami zimowymi. Metr penthouse´a kosztuje na ogół 2 tys. dolarów (w warszawskich apartamentowcach ceny podaje się w tej walucie), bez podłóg i tzw. białego montażu. Za taras płaci się oddzielnie. Należą do najdroższych mieszkań budowanych obecnie w Warszawie - i pierwsze znajdują nabywców. Łączą w sobie zalety willi (duże powierzchnie, własny miniogród) z atutami lokalizacji w dobrych dzielnicach.
Dobry punkt najbardziej skwapliwie wykorzystał inwestor apartamentowca przy al. Szucha, Echo Investment, który za metr mieszkania bierze 2,5-2,6 tys. dolarów. Dom, prawie gotowy, ma podobny standard, jak inne budynki tej klasy: do każdej klatki schodowej wchodzi się przez portiernię z ochroniarzami, są podziemne garaże, basen, sauna, ośrodek sportowy. Co zdecydowało o rekordowych cenach? - Niepowtarzalna lokalizacja i wyróżniająca się architektura - odpowiada dyrektor Dariusz Paprzycki z Echo Investment. Spółka nie ujawnia, ile ta niepowtarzalna działka kosztowała.
Za 80-metrowy apartament przy Szucha trzeba zapłacić 700 tys. zł, a za takie pieniądze można kupić na obrzeżach Warszawy 2-3 domy o powierzchni trzy razy większej. Apartamentowce dają jednak poczucie bezpieczeństwa. Ze swoimi recepcjami, kamerami, ochroniarzami, ogrodzeniami przypominają obronne twierdze. Z doświadczeń innych krajów wynika wprawdzie, że nie ma barier, których bandyci by nie sforsowali, ale nasi rzadko jeszcze podejmują aż taki trud.