Archiwum Polityki

Nie ma szabasu w Grajewie

"Żydostwo zakłada tragedię... Żadna skala tragedii nie jest zaskakująca, bo tego właśnie oczekujemy od żydostwa. Pojawia się tylko pytanie: jak do tragedii dochodzi. Odpowiedź jest ciekawa, ale zaspokaja nasze zapotrzebowanie na niesamowitość, przypadkowość czy nawet wzniosłość tragedii" - mówi z przekorą do Hanny Krall (fot. obok) Krzysztof Kieślowski, bohater jednego z opowiadań nowego tomu "Tam już nie ma żadnej rzeki".

Od wielu, co najmniej dwudziestu, lat Hanna Krall zapisuje losy narodu skazanego na Zagładę. Narodu, którego już nie ma. Ich ojczyzną były nieistniejące miejscowości: Kock, Radzyń, Tykocin, Góra Kalwaria, Włodzimierz Wołyński czy wreszcie warszawskie Nalewki. Te miejscowości oczywiście nadal widnieją na mapach, w stolicy jest ulica Nalewki, ale "tamtych" miast już nie ma. Zniknęli ich żydowscy mieszkańcy, skazując tym samym swoje ukochane miejsca na egzystencję dalece ułomną, bo zależną od ludzkiej pamięci.

W pisarstwie Hanny Krall jest wciąż obecne zdziwienie, że jest tak jak w "Sposobach Yorisa": "Las jest. Źródło jest. Świat jest. Tylko nie ma szabasu w Grajewie".

Autorka "Zdążyć przed Panem Bogiem" do literatury przyszła z reportażu. Była reporterką wybitną, a cechami takiego reportera jest umiejętność wysłuchania i zrozumienia rozmówcy. Dlatego postępuje tak jak w opowiadaniu otwierającym tom "Tam już nie ma żadnej rzeki": "- Opowiedzcie mi coś - poprosiłam. (Każde spotkanie z czytelnikami tak kończę: ťOpowiedzcie historię. Prawdziwą... Ważną... Cudzą, albo o sobie...Ť)". Innym składnikiem pisarskiego stylu Hanny Krall, który swoje korzenie ma w jej doświadczeniu reporterskim, jest przywiązanie do konkretu. Z lektury "Zdążyć przed Panem Bogiem" jednym z najbardziej zapadających w pamięć obrazów był dla mnie opis Mordechaja Anielewicza, przywódcy powstania w warszawskim getcie, malującego rybom skrzela. Zważywszy, że jest to książka o bohaterze i niezwykłym człowieku Marku Edelmannie, zastępcy Anielewicza - to nieco zaskakujące. Ale właśnie na tym polega metoda Hanny Krall.

Najbardziej poruszają takie właśnie opisy jak w opowiadaniu "Miłość": "Zginęli: Dawid, ten od mąki, z żoną i sześciorgiem dzieci, Icie, od kasz, z żoną i czworgiem dzieci, Szlomo, od ryżu, z żoną i dwójką dzieci" - choć autorka operuje konkretem, cytat brzmi jakby pochodził z biblijnej "Księgi Powtórzonego Prawa".

Polityka 2.1999 (2175) z dnia 09.01.1999; Kultura; s. 43
Reklama