Archiwum Polityki

A sam czart prowadzi bal!

Tak zaczyna się sławna aria Mefista z opery "Faust" Gounoda, a za dwa pewno miesiące wyjdzie moja nowa i chyba ostatnia (kiedyś taka nadejść musi!) książka, w której powtórzę raz jeszcze moją tezę, że w nieznanej nam kosmicznej walce Bóg przegrał ziemię do Szatana, stąd zamykający się wiek XX był w dziejach ludzkich zarazem najkrwawszym i najbezsensowniejszym - taki właśnie długi bal szatański, z którego oto prezentuję jedną ze świeżych figur tańca życia ze śmiercią.

Pewnego dnia dostałem bardzo dziwne zaproszenie. Oto Jego Ekscelencja Prezydent Republiki Islandii Ólafur Ragnar Grimsson zapraszał mnie na przyjęcie i koncert gwoli uczczenia zasług dla muzyki islandzkiej zmarłego w roku 1985 i - jak to u nas - prawie już zapomnianego dyrygenta Bohdana Wodiczki. Zniszczony przez Ministerstwo Kultury PZPR wielki nie tylko muzyk, ale i myśliciel muzyczny, był mi szczególnie bliski. Razem wojowaliśmy o realizację planów życia muzycznego w Polsce, byłem jego jak gdyby asystentem prasowym i jeśli coś z jego myśli i niespełnionych zamierzeń ocalało przynajmniej w zapisie, to można znaleźć w moim tomie esejów o dyrygenturze "Diabły i anioły", w rozdziale zatytułowanym "Zbrodniarze z pałacu Potockich".

Nie będę powtarzał, co tam napisałem, raczej tylko kilka słów o dziwnej, najodleglejszej wyspie Islandii. Położona za Szwecją, na kole polarnym, pół roku tonie w ciemnościach, ale dochody jej ludności należą od dłuższego czasu do najwyższych na świecie. Na czym oni tak zarabiają? - Od ery lotów transkontynentalnych na Islandii znajduje się aeroport Keflavik, gdzie nie tylko tankuje się maszyny, ale znajduje się też jedna z ważnych amerykańskich baz wojskowych. Na pobrzeżach wyspy pracują ministocznie i kwitnie przemysł rybny, z wytwarzaniem na eksport szczególnie cennego tranu. Wreszcie są słynne gejzery z gorącą wodą, a także wodogrzmoty napędzające elektrownie, tak iż światło i ogrzewanie miasta prawie nic tam nie kosztuje. Cała Islandia liczy około 250 tysięcy mieszkańców, z czego połowa rezyduje w stolicy Reykjavik i... nadzwyczajnie rozmiłowana jest w muzyce. A Polaków, również w składzie orkiestry symfonicznej, jest tam (z rodzinami) około 400.

Wracajmy do Wodiczki! Urodzony w 1911, przerwał studia w kraju w 1932 roku, aby je kontynuować w Pradze czeskiej, która była wówczas najbardziej interesującym w Europie skrzyżowaniem nowoczesnych prądów muzycznej awangardy: Wodiczko został asystentem sławnego ich mistrza batuty Talicha, a kiedy wrócił do Warszawy i jak najciężej przetrwał okupację hitlerowską, żeby ratować "nieczystą" rasowo żonę Irenę (podobnie ratował swoją Walerian Bierdiajew) - rzucił się z pasją do modernizowania polskich orkiestr, tymczasem już chwytanych na obroże komunizmu.

Polityka 13.1999 (2186) z dnia 27.03.1999; Kultura; s. 49
Reklama