Przed paroma wiekami cesarz chiński zapytał swojego kucharza, która z używanych przezeń przypraw jest najbardziej aromatyczna. Mistrz rondla bez wahania odparł: sól. Władca uznał odpowiedź za impertynencję. Kazał kucharza ściąć mieczem. Następcom aroganta wydano polecenie, by gotowali bez soli. Szybko więc cesarz mógł się przekonać, że potrawy straciły smak, a przyprawy swą moc i aromat.
Cesarz umiał przyznać się do błędu. Pośmiertnie przyznał kucharzowi tytuł książęcy i kazał jego posągi ustawić w wielu świątyniach. Zhang Wang został więc i świętym, i księciem. Do dziś zaś jest patronem kucharzy, a jego posągi można było jeszcze do 1950 r. oglądać w Syczuanie.
Skłonność do folgowania rozkoszom podniebienia cechowała Chińczyków zawsze. Od paru tysięcy lat mieszkańcy Kraju Środka umieli i gotować, i jeść. Celowali w tym zwłaszcza mandaryni, arystokraci i... ludzie sztuki. Ci ostatni zaś, przy okazji, tworzyli dzieła, dzięki którym możemy dziś wiedzieć, co i jak wówczas jadano. A co ważniejsze - możemy korzystać z ich przepisów.
We wczesnym średniowieczu pisarz Chen Dasou sporządził gigantyczną księgę kuchni jarskiej. Do dziś korzystają z niej - nie tylko chińscy - wegetarianie. Wielki poeta Su Shi napisał poemat o duszeniu golonki przy użyciu jak najmniejszej ilości wody. On też zachęcił swych rodaków do jadania - taniej wówczas - wieprzowiny. Dokonał zaś tego podczas długotrwającego zesłania, na które trafił po usunięciu z cesarskiego dworu.
Znany historyk Zheng Jiao przed kilkoma stuleciami opublikował 6 kryteriów, którym musi odpowiadać smaczna potrawa. Polecał on: prostotę, harmonię, czystość smaków i umiar. Do dziś są to żelazne reguły kuchni w Chinach. "I właśnie dlatego lubię tę kuchnię" - napisał we wspaniałej książce "Tradycja i sztuka kulinarna Chin" polski dyplomata i sinolog, a przede wszystkim smakosz - Ksawery Burski.