Archiwum Polityki

Drzwi do rzeczywistości

Lars von Trier, ur. 30 IV 56 r. w Kopenhadze, w 1983 uzyskał dyplom duńskiej szkoły filmowej. Zrealizował m.in.: "Element zbrodni" (1984), "Epidemia" (1987), "Europa" (1991), "The Kingdom" (1994). Pracował w telewizji, realizując filmy dokumentalne, m.in. "Nokturn", "Image of a relief", "Liberation pictures".Za "Przełamując fale" otrzymał Nagrodę Specjalną w Cannes, a za "Europę" Grand Prix Jury.

Niedawno okazało się, że w latach 60. i 70. dokonywano w krajach skandynawskich sterylizacji upośledzonych kobiet. "Idioci" to efekt ujawnienia tamtej afery?

Nie. Ta sprawa nie wpłynęła na mnie. Nie sprowokowała też publicznej debaty w Europie. Teraz w Danii mamy za to inną dyskusję, toczącą się na przeciwległym biegunie. Zezwolono ludziom upośledzonym zakładać rodziny. To poważny problem. Rodzą się niepełnosprawne dzieci, którymi nie ma się kto opiekować. Moi rodzice zawsze powtarzali, że dany kraj można ocenić po tym, jak się w nim traktuje ludzi chorych. Rudolf Steiner, antropozof i myśliciel bliski memu sercu, założył wiele szkół specjalnych. Traktował mongołów, jakby byli aniołami. Często powtarzał, że stanowią dar dla rodzaju ludzkiego. Twierdził, że dzięki nim mamy np. możliwość znalezienia innego sposobu komunikowania się. To m.in. zainspirowało mnie do zrobienia "Idiotów".

Choroba nie jest jednak tematem filmu. Przedstawia pan zdrowych ludzi, udających psychicznie chorych. Swoim zachowaniem przypominają zdegenerowanych hipisów, żyjących w komunie. Czy "Idioci" są satyrą na kontrkulturę?

Satyra to zbyt mocne określenie. Ale to prawda, coś z ducha kontestacji sprzed 30 lat jest obecne w filmie. Nie chciałbym jednak, aby łączono "Idiotów" z modną obecnie falą krytyki studenckiej rewolty. Nie naśmiewam się z naiwności ówczesnych buntowników. To zbyt proste. Sama obserwacja grupy, która dobrowolnie podporządkowuje rytm życia pewnym ideałom - wydaje mi się ciekawsza. Łatwiej wtedy dostrzec moment, kiedy dochodzi do wypaczenia i rozpadu związków. Tematem filmu jest anormalność. Niedawno oglądałem wstrząsający dokument o kobiecie, która spędziła całe życie w szpitalu. Lekarze uznawali ją za wariatkę. Miała obsesję zbierania starych rzeczy.

Polityka 15.1999 (2188) z dnia 10.04.1999; Kultura; s. 45
Reklama