"Dowody zapachowe" pojawiły się w wielu głośnych procesach: sprawa "Gumisia", "Inkasenta", zabójstwo Wojciecha Króla - tu również obrona podważa wartość osmologicznych badań, Tomka Jaworskiego, gen. Jerzego Fonkowicza... Ślady zapachowe zabezpieczono na miejscu zabójstwa gen. Marka Papały. W krakowskim Instytucie Ekspertyz Sądowych szacuje się, że rocznie ten dowód pojawia się w 800-1000 spraw sądowych.
- Identyfikacja zapachowa znana jest od końca ubiegłego wieku - mówi prof. Józef Wójcikiewicz z Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Pierwsi z aparatu węchowego psów zaczęli korzystać policjanci holenderscy - po zapachu docierali do przestępców. Nowością są "konserwy zapachowe", czyli utrwalanie śladów zapachowych na pochłaniaczach.
Psy tropiące i specjalne
Jeżeli zapach jest indywidualną cechą człowieka, to trzeba tylko znaleźć narzędzia, które potrafią odróżnić go od woni innych ludzi. Tu niezastąpiony jest pies - wspaniały biologiczny detektor zapachów. Ponoć lepszy węch ma świnia, ale trudno byłoby zachować powagę w momencie "identyfikacji przez świnię" (notabene kilka świń służy w policji niemieckiej - wykorzystywane są m.in. do wyszukiwania narkotyków i materiałów wybuchowych).
A jednak identyfikacje osmologiczne są podważane - w wielu państwach, w których kryminalistyka zajmuje się nimi od dziesięcioleci, dowody zapachowe traktowane są niezwykle ostrożnie. - Bo pies to tylko narzędzie - ocenia podinspektor Zbigniew Popek, kierownik pracowni badań osmologicznych w laboratorium kryminalistycznym Śląskiej Komendy Wojewódzkiej Policji.
- Reszta zależy już od człowieka, który tym detektorem się posługuje i interpretuje zachowanie psa.
Przed kilku laty w policji nastąpił podział na psy tropiące i specjalne (do wykrywania narkotyków, materiałów wybuchowych, zapachów).