Archiwum Polityki

Ostatni pojedynek

Sześćdziesiąt lat temu, 5 maja 1939 r., minister spraw zagranicznych RP Józef Beck wygłosił w Sejmie do dziś pamiętane przemówienie, w którym przeciwstawił się żądaniom Hitlera wobec Polski. Przemówienie przyjęto owacjami na stojąco. Sam minister bynajmniej nie podzielał tej euforii.

20 kwietnia 1939 r. odbyła się w Berlinie czterogodzinna defilada wojskowa z okazji pięćdziesiątej rocznicy urodzin Adolfa Hitlera. Sześć dywizji Wehrmachtu (ok. 40 tys. żołnierzy i 600 czołgów) wzięło udział w tym jedynym w swoim rodzaju widowisku, które miało ukazać potęgę nowoczesnej, zmechanizowanej armii niemieckiej. Cel został osiągnięty.

Hitler miał za sobą sześć lat rządów znaczonych pasmem sukcesów. Gospodarka napędzana zamówieniami wojskowymi rozwijała się znakomicie, bezrobocie było już tylko koszmarem przeszłości, Austria i Sudety zostały włączone do Niemiec, a Czechy właśnie objęte ich protektoratem, Niemcy stały się mocarstwem, z którym liczyć się musiały największe potęgi świata. Było to wynikiem pracowitości, zdolności do wyrzeczeń, talentów organizacyjnych narodu niemieckiego, ale również - w co Niemcy już wówczas uwierzyli - geniuszu Führera. Obchodzono więc jego urodziny z dumą i oddaniem.

Osiem dni później, 28 kwietnia, gdy jeszcze świeża była pamięć tej wspaniałej defilady, Hitler wygłosił w Reichstagu przemówienie oceniające sytuację międzynarodową. Alan Bullock, najlepszy chyba znawca biografii Hitlera, nazwał to przemówienie arcydziełem politycznej propagandy i nie wydaje się to określenie przesadne.

Hitler wypowiedział umowę morską z Wielką Brytanią zarzucając Londynowi politykę okrążania Rzeszy. Stwierdził też, iż "zawarty swego czasu przeze mnie i marszałka Piłsudskiego układ został przez Polskę jednostronnie pogwałcony i wobec tego nie obowiązuje już". Ale pozostawiał możliwość rozmów z Polską, a nawet zawarcia traktatu, jeśli Polska zgodzi się na włączenie Gdańska do Rzeszy oraz eksterytorialną linię kolejową i autostradę przez Pomorze.

Na zgłoszonej przed dwoma tygodniami przez amerykańskiego prezydenta Franklina Delano Roosevelta inicjatywie pokojowej nie zostawił suchej nitki, ale równocześnie pominął wśród wrogów Niemiec Związek Radziecki, który dotychczas zawsze zajmował poczesne miejsce.

Polityka 17.1999 (2190) z dnia 24.04.1999; Społeczeństwo; s. 68
Reklama