O młodszym aspirancie Tadeuszu S., oficerze dyżurnym komisariatu policji w Małaszewiczach, rzecznik prokuratury okręgowej w Lublinie Andrzej Wasiak mówi w czasie przeszłym: - Miał świetlaną przeszłość. Uratował życie konduktorowi PKP, którego bandyci chcieli wyrzucić z pociągu. Uchronił 10-letnią dziewczynkę przed zgwałceniem i uduszeniem, z narażeniem życia schwytał sprawcę. Wyratował tonącą kobietę. Był odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, medalem Za wzorową Służbę w Policji, otrzymał nagrodę Wawrzyn Podlasia, wybrano go na laureata plebiscytu "Magazynu 997" i "Gazety Policyjnej". Był gościem programu telewizyjnego "Zwyczajni - niezwyczajni".
Prokurator przerywa szkicowanie życiorysu bohatera i czyta z podręcznych akt: "9 maja 1998 r. Tadeusz S. utrudnił postępowanie karne przeciwko Januszowi S., podejrzanemu o usiłowanie zabójstwa, w ten sposób, że telefonicznie uprzedził Janusza S. o planowanym zatrzymaniu, za co grozi mu kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności".
Policjant Tadeusz S. przyznał się do zarzucanego mu czynu. Zawieszono go w czynnościach służbowych, prawdopodobnie zostanie dyscyplinarnie zwolniony z policji. Czeka go proces karny. Na pytanie, dlaczego uprzedził gangstera i umożliwił mu ucieczkę, odpowiada krótko: - Ze strachu.
"Sacew" się śmieje
Twierdzi, że od dwóch lat żył pod nieustanną presją. Co kilka dni anonimowe listy i telefony: "Zginiesz, zabijemy twoją rodzinę". Wszystko dlatego, że w 1997 r. to Tadeusz S. wysłał podległych sobie policjantów, żeby aresztowali lokalnego gangstera Janusza S. ps. "Sacew". Zarzucano mu napad rabunkowy. - Właśnie wtedy zaczęły się groźby - mówi policjant. - Zgłosiłem to przełożonym, poprosiłem o pomoc. Usłyszałem, że taka jest cena służby i muszę z tym problemem uporać się sam.