Archiwum Polityki

Wieloręczni bandyci VI

O nielegalnych automatach do gry, tzw. jednorękich bandytach, przynoszących ich właścicielom gigantyczne a nieopodatkowane zyski, pisaliśmy w ub.r. kilkakrotnie (POLITYKA 13, 18, 25, 26 i 42/98). Wbrew interesom Skarbu Państwa liczba tych automatów nadal lawinowo rośnie, a projekt znowelizowanej ustawy o grach losowych zaakceptowany przez KERM i rząd czeka od dziewięciu miesięcy na głosowanie w Sejmie.

Do dzisiaj obowiązująca ustawa o grach losowych i zakładach wzajemnych z 1992 r. dzieli automaty do gry na dwa rodzaje: hazardowe (losowe) i zręcznościowe. Tylko eksploatowanie automatów hazardowych wymaga zezwolenia ministra finansów. Prowadzący takie gry płaci 36,3 tys. zł za zezwolenie otwarcia salonu na trzy lata, kaucję (300 tys. zł), płaci też za homologację urządzeń, potem - średnio - 45 proc. podatku od gier i podatek dochodowy.

Tego wszystkiego nie płaci i nie musi załatwiać formalności ten, kto eksploatuje automaty zręcznościowe, przy korzystaniu z których wygrana zależy nie od losu, ale zręczności rąk, refleksu i spostrzegawczości grającego. Podatki i opłaty są tu symboliczne. Za pierwsze dwa automaty wstawione do baru, dyskoteki czy stacji benzynowej, osoba płacąca zryczałtowany podatek dochodowy w formie karty podatkowej uiszcza 20 zł miesięcznie, za następne po 40 zł.

Igraszki z fiskusem

Cała więc sztuka polega na tym, aby eksploatując automaty losowe (które są obciążone opłatami i wysokimi podatkami), wykazać inspektorom izb skarbowych, policjantom i prokuratorom, że oto mają do czynienia z najzwyklejszymi automatami zręcznościowymi (zerowe opłaty i symboliczne podatki).

Najprostsza metoda oszukiwania fiskusa polega na tym, że automaty losowe zaopatruje się w mylące tabliczki: "Automat zręcznościowy", "Automat do zabawy", "Wygranych nie wypłaca się". Wypłacają je jednak - w 9 wypadkach na 10 - barmani lub inni pracownicy obsługi, którzy zamieniają wygrane żetony na żywą gotówkę.

Nad pomyślnością właścicieli automatów pracuje wiele główek i rączek. Gigantyczne zyski - oszacowaliśmy je skromnie biorąc dane z 1997 r. na ok. 100 mln dolarów rocznie - pozwalają zatrudniać wytrawnych prawników, potrafiących wykazać, że czarne jest białe i odwrotnie.

Polityka 18.1999 (2191) z dnia 01.05.1999; Kraj; s. 26
Reklama