Archiwum Polityki

Bandaż elastyczny

Wypracowaną w Waszyngtonie myśl strategiczną Sojuszu na najbliższe dziesięć lat można najkrócej sprowadzić do formuły: "zobaczy się". Istnieje oczywiście niezmienny program obowiązkowy NATO: zagwarantowanie bezpieczeństwa 19 państwom członkowskim oraz wspólnej solidarnej pomocy każdemu z nich w przypadku agresji z zewnątrz. Ale cała reszta zadań - tych poza obszarem Sojuszu - pozostaje mniej lub bardziej mglista. Niczego się tu zobowiązująco nie dekretuje, ale i niczego nie wyklucza.

Wiele wskazuje, że Slobodan Miloszević szykuje się do ostatniej swojej bitwy: jak przegrać zachowując twarz. Droga do porozumień pokojowych, a zwłaszcza szczegółowych ustaleń, może być jeszcze daleka, ale wydaje się, że zasadniczy zwrot już blisko. Oznaczałoby to zwycięstwo w pierwszej, w półwiecznej historii, dużej operacji zbrojnej NATO, ale też w wojnie nowego typu. W operacji prowadzonej na odległość, z powietrza, z 4,5 tys. metrów, z minimalnym ryzykiem własnych strat ludzkich i bez postawienia stopy na terytorium przeciwnika.

Przez długie tygodnie wojny o Kosowo wielu zdołało już zwątpić w skuteczność tego typu działań. W kuluarach waszyngtońskiego szczytu można było usłyszeć opinie, że to prawdziwe horrendum z punktu widzenia sztuki wojennej, kompromitacja lub, co gorzej, samobójstwo NATO. Podobnego zdania byli zwłaszcza wojskowi, bowiem ta nowa wojna to pomysł cywilów. To wojna polityków, którym wyborcy nie wybaczają "umierania za Gdańsk", wysyłania naszych chłopców na śmierć w odległe miejsca, których nazwy nie da się wymówić.

Tych nowych wojaków nazywano w Waszyngtonie ironicznie "siłami zbrojnymi CNN", bowiem nie rozpoczną natarcia, zanim ta słynna globalna stacja telewizyjna nie rozstawi kamer, aby je transmitować na żywo. Wojskowi, zwłaszcza starej szkoły, przestrzegali, że nie ma zwycięstw bez finałowego szturmu sił lądowych. Sam gen. Klaus Neumann, dowódca wpływowego Komitetu Wojskowego NATO, mówi (w "Washington Post"): "Powtarzaliśmy to w kółko politykom NATO, ale oni postawili na swoim". Gen. Neumann może już mówić otwarcie, co mu leży na wątrobie - za miesiąc idzie na emeryturę.

Gdyby praktyka w Jugosławii miała obalić tę teorię (że nie ma zwycięstwa bez piechoty), a wiele o tym świadczy, oznaczałoby to przewrót na miarę kopernikańskiego.

Polityka 19.1999 (2192) z dnia 08.05.1999; Świat; s. 20
Reklama