Archiwum Polityki

Sposób na raka

W statystykach Światowej Organizacji Zdrowia znaleźliśmy bulwersującą informację: w Polsce umieralność na choroby nowotworowe wyraźnie przekracza przeciętną dla Europy Środkowej i Wschodniej, nie mówiąc już o krajach Unii Europejskiej. Nie dość na tym: w Stanach Zjednoczonych co drugi pacjent przeżywa ponad pięć lat od momentu postawienia diagnozy (co przyjęto uznawać za dowód wyleczenia choroby), podczas gdy w Polsce zaledwie co czwarty. Oznacza to, że każdego roku co najmniej 20-25 tys. Polaków umiera, choć można by ich uratować. Mamy co prawda oficjalne "programy walki z rakiem", ba - onkologia została wyłączona z chaotycznej reformy służby zdrowia i jest finansowana bezpośrednio z budżetu państwa. Ale to za mało: wokół raka panuje swoista zmowa milczenia. Rak paraliżuje strachem. Ma swoją czarną legendę, jest jak nieodwracalny wyrok losu. Nie chcemy o tym mówić ani słyszeć. I to właśnie jest zabójcze.

Trzy przyczyny składają się na żniwo śmierci:

  • medycyna, mimo wielkiego postępu wiedzy, ciągle za mało wie o istocie nowotworów;
  • wiele osób lekceważy pierwsze objawy choroby i zbyt późno zgłasza się do lekarza;
  • mimo gigantycznych nakładów, nadal brakuje skutecznych leków i terapii.
Nie jesteśmy jednak całkowicie bezsilni. Nauka i praktyka czynią wymierne postępy; potwierdza to statystyka. O najnowszych dokonaniach wiedzy medycznej, tych niosących nadzieję, piszemy poniżej. Ale równie istotną terapią jest podejście psychiczne. Przykazanie pierwsze brzmiałoby tu: przestańmy się straszyć rakiem. Przykazanie drugie: żyjmy zdrowiej i nie spuszczajmy raka z oczu. Osaczony daje większe szanse.

Ostatnie dane epidemiologiczne dotyczące nowotworów złośliwych w Polsce pochodzą z 1996 r. Listę najczęstszych nowotworów wśród mężczyzn otwiera rak płuca (16 749 zachorowań), żołądka (4084) i prostaty (3125). U kobiet najczęstszy jest rak piersi (9681), płuca (3937) i szyjki macicy (3890), choć zachorowania na nowotwory jajnika (3220) i trzonu macicy (3043) niewiele ustępują liderom w tym rankingu.

Powiedzmy szczerze: w rankingu śmierci. W Polsce wyniki leczenia nowotworów są dwukrotnie gorsze od uzyskiwanych w USA i w Europie Zachodniej. Z czego to wynika? Prof. Marek Pawlicki z Kliniki Chemioterapii krakowskiego oddziału Instytutu Onkologii w lekarskim periodyku "Medycyna po Dyplomie" pisze: "Wyniki są dwukrotnie gorsze, bo trafiają do nas ciężej chorzy: z III i IV stopniem zaawansowania choroby stanowią 55 proc., zaś w USA - 25-30 proc."

Połowa chorych zgłasza się do leczenia po pięciu miesiącach od zauważenia pierwszych objawów. Po pierwsze, nie znamy podstawowych symptomów sugerujących niebezpieczeństwo, pod drugie - boimy się do nich przyznać. Onkolodzy w Polsce podają mnóstwo przykładów chorych, którzy zgłosili się do nich zbyt późno, aby otrzymać skuteczną pomoc. - Gdyby wiedzieli, że może to być nowotwór w pełni wyleczalny, kurację rozpoczęliby wcześniej - uważa prof. Jacek Jassem, kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii AM w Gdańsku.

Także onkologia zaczęła się od Hipokratesa. W V wieku p.n.e. zaobserwował on u kobiet "rozdęte żyły promieniście rozchodzące się z guzów piersi". Miały "rakowaty kształt", więc nazwał je rakiem. Widoczne na skórze zmiany rozprzestrzeniały się podstępnie i powoli, toteż wkrótce zaczęły symbolizować coraz liczniejszą grupę schorzeń o podobnym przebiegu. Dziś rak utożsamiany jest z każdą chorobą nowotworową, choć w medycznej terminologii pojęcie raka (carcinoma) zarezerwowano wyłącznie dla nowotworów złośliwych wywodzących się z tkanki nabłonkowej (w odróżnieniu np.

Polityka 20.1999 (2193) z dnia 15.05.1999; Raport; s. 3
Reklama