Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Zła krew

Poznańska firma Art Marketing Syndicate (AMS) zawiesiła w ośmiu największych miastach Polski, na blisko czterystu wielkich ulicznych billboardach, plakat przedstawiający fragment pracy Katarzyny Kozyry "Więzy krwi". Dwa dni później ta sama firma ponaklejała na plakaty błękitne paski papieru. "Zdecydowaliśmy się na to, by nie obrażać uczuć kogokolwiek" - napisano w uzasadnieniu.

- Kozyra nie obwinia za przemoc kultur i religii, w imię których prowadzone są wojny i zabijani są ludzie, ale raczej tych, którzy wykorzystują ich wartości, aby uzasadniać i usprawiedliwiać swoje zbrodnie - przekonywał Marek Krajewski, komisarz Galerii Zewnętrznej AMS, odpowiedzialny za akcję. Bezskutecznie.

Zagon kapusty

Początkowo nic nie zapowiadało afery. Firma AMS chyba jednak liczyła się z protestami, gdyż jeszcze przed rozwieszaniem zwróciła się do władz wszystkich miast, w których miały zawisnąć plakaty, z zapowiedzią akcji. Jedynie prezydent Gdańska poprosił o nieprezentowanie ich na terenie Trójmiasta (a nie, jak podały niektóre gazety, "zabronił rozwieszania"). Burza rozpętała się dopiero po publikacji "Gazety Wyborczej", która 15 maja poinformowała, że przeciw plakatowi protestuje Kościół. - Nieprawda - prostuje Marek Krajewski - ani wówczas, ani do dnia, w którym zaczęliśmy zaklejać plakaty, nie dotarł do nas żaden oficjalny protest władz kościelnych. Była natomiast nagonka prasowa.

Podpytywani przez dziennikarzy hierarchowie dystansowali się wobec pracy Kozyry, ale były to tylko nieoficjalne negatywne opinie, a nie formalne weto. "Symbole religijne w ogóle nie nadają się do tego typu prowokacji" - oświadczył bp Tadeusz Pieronek. "To profanacja, która obrażając symbole, obraża nas wszystkich" - oburzał się biskup poznański Marek Jędraszewski. Podkreślano, że niedopuszczalne jest ich upowszechnianie przed przyjazdem papieża (choć do dnia wizyty i tak miały zostać zdjęte). W Łodzi na wniosek wojewody prokuratura ma zbadać, czy plakat nie obraża uczuć religijnych.

Dla innych praca okazała się nie do przyjęcia z zupełnie innego powodu - wykorzystywania symboli organizacji charytatywnych.

Polityka 22.1999 (2195) z dnia 29.05.1999; Społeczeństwo; s. 84
Reklama