Archiwum Polityki

Siła pokoju

Premier-elekt Ehud Barak spędza dni i noce w nadmorskim hotelu Dan Akadia pod Tel Awiwem. Z okien rozpościera się piękny widok na morze, spokojne i bez wysokiej fali. Tak też rysują się widoki na przyszły rząd Izraela.

Korytarzami hotelowymi kroczą do Baraka procesje przedstawicieli tych partii, które przecisnęły się przez ucho igielne urny wyborczej: Żydzi w czarnych chałatach z ortodoksyjnej Agudat Israel, reprezentanci trzech partii arabskich w kratkowanych arafatkach, byli ministrowie z gabinetu poprzednika, Beniamina Netanjahu - eleganccy i pod krawatem przedstawiciele narodowo-religijnej partii osadników z szydełkowanymi kipami na głowie, no i wszyscy inni.

O dziwo, nawet wczorajsi najzagorzalsi przeciwnicy skłonni są zasiąść w tworzonym przez Baraka gabinecie. Wydawać się może, iż przy dobrej pogodzie uda mu się stworzyć koalicję jedności narodowej. Wszak pod warunkiem, że weźmie sobie do serca radę Noela Markusa, publicysty dziennika "Ha´aretz": "zamiast lustra postaw przed sobą portret Bibi Netanjahu i codziennie rano powtarzaj pacierz - nie popełnię jego błędów".

Co na to Bibi, charyzmatyczny orator i wielki manipulator, który przegrał wybory stosunkiem głosów 44:56? 26 minut po ogłoszeniu ich wyniku zrezygnował ze stanowiska przewodniczącego Likudu i zapowiedział, w kręgu przyjaciół, złożenie mandatu poselskiego. Przez następne 7 dni, zaszyty w domu, nie zwołał posiedzenia gabinetu. Dopiero w dniu, w którym delegacja Likudu oznajmiła gotowość przystąpienia do koalicji tworzonej przez Baraka, znów pojawiło się jego zdjęcie na pierwszych stronach gazet. Podpis głosił: "Bibi i Sara szukają mieszkania". Pod koniec czerwca w oficjalnej rezydencji premiera pojawi się nowy gospodarz Ehud Barak.

Uczeń czarnoksiężnika

Ustępujący sekretarz rządu Dani Nawe powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że Likud przekazuje Partii Pracy "państwo w najlepszym stanie". Dziennikarze parsknęli śmiechem. Był to jeszcze jeden dowód rozpiętości między słowem a rzeczywistością.

Polityka 23.1999 (2196) z dnia 05.06.1999; Świat; s. 40
Reklama