Archiwum Polityki

Sejm 300 milionów

Jeśli w ogóle jest jakiś dzień europejskiego obywatela, to przypada on właśnie w tym tygodniu. Prawie trzysta milionów Europejczyków z 15 krajów Unii wybiera swój parlament. Na razie ów parlament niewiele więcej ma do powiedzenia niż rosyjska Duma. Kiedy uzyska tyle uprawnień wobec rządów europejskich co nasz Sejm - będzie to znak, że Europa się zjednoczyła.

Maleńki Luksemburg wybierze 6 przedstawicieli, średnie kraje po kilkunastu lub kilkudziesięciu, duże: Francja, Wlk. Brytania i Włochy po 87, najwięcej Niemcy - 99, razem 626 posłów. Polska, gdyby była w Unii, wybierałaby tylu co Hiszpania - 64 parlamentarzystów. Żeby być posłem "do Europy", trzeba umieć mówić krótko i do rzeczy. W sali posiedzeń wiszą dwa widoczne zewsząd zegary. W niektórych debatach poseł ma trzy minuty na przedstawienie całego swego wywodu. Kiedy zaczyna, cyfrowy zegar pokazuje 3-00 i zaczyna beznamiętnie odliczać sekundy. Nie uwierzycie! Większość posłów, których słyszeliśmy, w pierwszej minucie mówiła składnie, o co im chodzi, w drugiej zbijała stanowisko oponentów, a kończyła finalne zdanie do kropki równo z wyświetleniem 0-00, chcąc najwyraźniej popisać się sprawnością i pokazać, że pieniądze podatnika nie są marnowane.

Obecne głosowanie przypada w 20 rocznicę pierwszych bezpośrednich wyborów do Parlamentu Europejskiego, bo dawniej kraje członkowskie po prostu delegowały grupę posłów wybranych do sejmów narodowych. Wprawdzie ojcowie Europy od samego początku przewidywali bezpośrednie wybory, ale generał de Gaulle, zdecydowany przeciwnik ściślejszej integracji politycznej (stąd jego znane hasło - "Europy ojczyzn"), nakłaniał do oporu przed kreowaniem parlamentarzystów mających inny mandat niż mandat własnego, narodowego parlamentu.

Ale i tak, choć wybory bezpośrednie organizowane są już piąty raz, to całe dzieje parlamentu są historią ciągłej walki o władzę z Radą (czyli rządami państw członkowskich) i Komisją (czyli organem wykonawczym Unii). Parlament argumentuje, że tylko dzięki niemu można wypełnić tzw. deficyt demokratyczny - brak dostatecznego nadzoru władzy ustawodawczej pochodzącej z bezpośredniego wyboru nad decyzjami podejmowanymi za zamkniętymi drzwiami przez Radę i Komisję.

Polityka 24.1999 (2197) z dnia 12.06.1999; Świat; s. 40
Reklama