Po znakomitym występie Edyty Górniak w 1994 r. polscy wykonawcy nie mogą się przebić do pierwszej dziesiątki konkursu Eurowizji. Teraz w Jerozolimie Mietek Szcześniak z piosenką Seweryna Krajewskiego zajął odległe 18 miejsce. Podobno piosenka nie pasowała do stylu imprezy. Kto popełnił błąd - piosenkarz, kompozytor czy może TVP, która zadecydowała, co musiał śpiewać nasz artysta?
Czuwająca nad przestrzeganiem regulaminu festiwalu Europejska Unia Radiowo-Telewizyjna (EBU) zaleca, by poszczególne stacje telewizyjne, które desygnują uczestników, wyłaniały ich w drodze otwartego konkursu. Stosują się do tych zaleceń na przykład Anglicy, którzy urządzają telewizyjną transmisję koncertu z udziałem kandydatów. Zwycięzcę wybierają telewidzowie metodą audiotele. U nas przyjęto jednak inny system - TVP powołuje komisję z udziałem szefa telewizyjnej rozrywki. Komisja zbiera oferty od kompozytorów i tekściarzy, wybiera swoim zdaniem najlepszą, a potem decyduje, kto daną rzecz ma zaśpiewać.
Kryteria tego doboru nie są specjalnie jasne, choć wydawałoby się, że nawet bezmyślny komputer bez trudu umiałby określić podstawowe cechy przeboju odpowiadającego festiwalowemu gustowi. Zawsze bowiem wygrywały tam piosenki raczej skoczne niż liryczne, śpiewane czystym głosem i utrzymane w stylistyce schematycznego popu. Piosenka o wolniejszym tempie może liczyć na sukces, jeśli ma odpowiednie napięcie, czyli jak mówią ludzie z branży muzycznej - "pałer" i "czad". W ostatnich latach mile widziane były elementy etniczne, aczkolwiek ich ewentualna obecność nie powinna przytłaczać kompozycji i aranżacji, które z reguły mają być kulturowo uniwersalne, niezależnie od tego, czy gra niewielkie kombo czy duża orkiestra. Jest to wymóg oczywisty, wszak głosują gremia jurorskie z różnych krajów, w związku z czym nadmiar narodowej specyfiki bardziej może zaszkodzić, niż pomóc. Podobnie zresztą jak nadmiar artystycznego wyrafinowania.
Niby proste, a jednak nasi telewizyjni specjaliści od pop-muzyki, poza jedynym wymienionym wyżej przypadkiem piosenki Edyty Górniak, najwyraźniej kierują się innymi kryteriami niż te, które mogłyby zapewnić festiwalowy sukces. Cztery lata temu posłali na Eurowizję Justynę Steczkowską z piosenką bardzo ładną, ale ewidentnie za trudną jak na ten konkurs.