Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Zakopane 2010?

Petr Chudy, sekretarz generalny Komitetu Kandydatury Popradu, miał świętą rację w złości wyrzucając Juanowi Antonio Samaranchowi, że tylko rozrzutny MKOl może wpaść na tak szatańsko kosztowny pomysł. Była nim 109 sesja w Seulu, podczas której wybierano gospodarza zimowych igrzysk w 2006 r.

Ubiegało się sześć miast wyłącznie z Europy! A koszty wyprawy do stolicy Korei były ogromne. Bogatszych to oczywiście nie przerażało. Szwajcarzy zamiast wymaganej 122-osobowej delegacji przywieźli 350-osobową, wynajmując wyłącznie dla siebie duży ekskluzywny hotel. Valentino Castellani, burmistrz Turynu, też nie narzekał. - Wycieczka do Seulu uwieńczyła 15 miesięcy szampańskiej zabawy, w jakiej uczestniczyliśmy z wielką radością - mówił podczas konferencji prasowej tuż po włoskiej prezentacji. - Jeśli przegramy, to pieniędzy nie będzie nam żal, za rozrywkę trzeba płacić, a na nartach jeździć nie przestaniemy.

Inaczej do seulskiej wyprawy podchodzili biedniejsi, a więc Słowacy i Polacy. Koszty Popradu w całości pokryło słowackie MSZ, płacąc nawet za wynajem przytulnej restauracji położonej tuż obok wytwornego hotelu Shilla, w którym obradowano. Tak jak podczas igrzysk w Nagano nasi południowi sąsiedzi otworzyli "Słowacki dom", w którym obficie lały się Topvar i Budvar, a i Demianowki-Myśliveczki nie brakowało.

Zakopane za swój 15-miesięczny udział w olimpijskim przetargu płaciło głównie z pieniędzy samorządowych. Im bliżej mety, tym było łatwiej, bo dołączyli sponsorzy. W zakopiańską szansę uwierzył Tymbark, a potem Daewoo. To głównie Koreańczycy zapłacili za wyjazd polskiej delegacji. Rachunkiem było wystąpienie pana Woo Chong Kima, prezesa koncernu, w barwach polskiej delegacji podczas prezentacji. Mówił o Polsce długo i pięknie, aż łezka się w oku kręciła. Do członków MKOl apelował gorąco: - Podejmijcie wyzwanie, wybierzcie Polskę, wybierzcie Zakopane. Mówił szczerze, to się wyczuwało. Ale był to dla wszystkich czytelny związek marketingowy. Wszyscy czynią tak od lat, ale działają za kurtyną, my wystąpiliśmy otwarcie.

Polska delegacja była biedniejsza, co nie znaczy, że mniej liczna.

Polityka 26.1999 (2199) z dnia 26.06.1999; Wydarzenia; s. 16
Reklama