Archiwum Polityki

Balanga, seks, kac

Recepta dla współczesnego supermana lansowana przez męskie magazyny jest prosta: jeśli samochód, to najbardziej luksusowy, jeśli garnitur, to najdroższy, jeśli kobieta, to najpiękniejsza.

Prawdziwy mężczyzna nie choruje, nie płacze, nie poddaje się. Ma zasobne konto, sukcesy zawodowe i nieprzemijające zainteresowanie dla seksu. Nie ma mowy o oponkach wokół talii, wydatnym brzuchu, sflaczałych ramionach, przygarbionych plecach lub chuderlawej klatce piersiowej. Dopuszczalna jest zadbana łysina (według pism dla mężczyzn wywołuje ją nadmiar testosteronu), trzydniowy zarost i owłosiony (bez przesady, ewentualnie można go poddać depilacji) tors. Prawdziwy mężczyzna to nie jest dziś fizjologiczny supersamiec, ale subtelny, zadbany, doskonale ubrany i wysmakowany w każdym calu facet, który z łatwością nadąża za wskazaniami mody. Portret takiego właśnie mężczyzny sprzedają nam magazyny dla mężczyzn.

Kaganek erotyzmu

W 1992 r., w pierwszą rocznicę powstania polskiej edycji "Playboya", po salonach hotelu Mercure w Warszawie biegały roznegliżowane Króliczki, a na bankiet przyszło kilkaset osób, w tym wiele prominentnych i niektórzy co odważniejsi politycy. Zofii Kuratowskiej, ówczesnej wicemarszałek Sejmu, koledzy z prawicy nieraz wypominali obecność na imprezie i wsparcie "Playboya" dobrym słowem. Mimo wszelkich wyrazów oburzenia i protestu, stało się wówczas jasne, że w Polsce, oprócz wolności i demokracji, zapanował również czas swobody obyczajowej. "Playboy" na tamtejsze czasy był jej wyznacznikiem i kagankiem erotyzmu niesionym pod strzechy. Hugh Hefner, twórca "Playboya", zacierał dłonie. Jego pismo znów, jak w dniach swoich narodzin, miało przełamywać stereotypy i gwałcić zapyziałe obyczaje.

W siedem lat po "Playboyu" w kioskach pojawił się następny męski magazyn, który wywołał burzę obyczajową, "Hustler", stworzony w Stanach Zjednoczonych przez skandalistę Larry´ego Flynta. Polski "Hustler" zachował logo, ale Flynt zgodził się na słowiańską wersję pisma.

Polityka 26.1999 (2199) z dnia 26.06.1999; Kultura; s. 52
Reklama