Archiwum Polityki

Rewanż Hillary?

Jak wszystko dobrze pójdzie, za półtora roku emerytowany prezydent Bill Clinton będzie już tylko mężem swojej żony - potężnej senator ze stanu Nowy Jork. Wiadomość, że Hillary Rodham Clinton kandyduje do Senatu, nikogo nie zaskoczyła - wiadomo było od dawna, że nie zadowala jej tradycyjna rola Pierwszej Damy.

Na początku prezydentury męża uważano panią Clinton za drugą osobę w państwie, bo współdecydowała o obsadzie gabinetu i polityce rządu. Kiedy jednak ogłosiła zamiar kandydowania, media oszalały - w objeździe po stanie towarzyszyło jej ponad 200 dziennikarzy. W historii USA żadna First Lady nie ubiegała się dotąd o wybieralne stanowisko publiczne, ekscytację tę można zrozumieć.

Wyprawa Pierwszej Damy na wody samodzielnej polityki, podjęta niedługo po operze mydlanej z Moniką w Białym Domu, ma w sobie coś z melodramatu. Popularna i otoczona współczuciem małżonka swawolnego prezydenta nie chce być dłużej ofiarą i staje na własnych nogach. A wtajemniczeni twierdzą, że żaden prezydent nie zawdzięcza tyle swojej żonie, co właśnie Bill Clinton. Hillary, która już na studiach zapowiadała się na przywódczynię (po przemówieniu na uniwersytecie dostała się na okładkę magazynu "Life"), zrezygnowała z własnej kariery i wyjechała z mężem z Chicago do prowincjonalnego Arkansas, by wspierać go w kolejnych kampaniach wyborczych. W 1992 r. praktycznie uratowała jego kandydaturę do Białego Domu, zbywając lekceważeniem pogłoski o romansie z Gennifer Flowers. Stoicki spokój, z jakim przyjęła historię z Moniką, pomógł Clintonowi wyjść cało z opresji. Teraz weźmie na nim rewanż. Aby zjednać sobie wyborców - albo po prostu zademonstrować niezależność - głosi czasem poglądy sprzeczne ze stanowiskiem administracji, jak w sprawie przeniesienia ambasady USA do Jerozolimy.

Można by oczywiście zapytać, dlaczego Hillary Clinton nie stara się o mandat z Chicago, skąd pochodzi, albo z Arkansas, gdzie spędziła większość dojrzałego życia. Jak powiedział były burmistrz metropolii nowojorskiej Ed Koch: "Jeśli zaczynasz mówić szybko, myśleć szybko i chodzić szybko - jesteś nowojorczykiem".

Polityka 29.1999 (2202) z dnia 17.07.1999; Wydarzenia; s. 15
Reklama