Archiwum Polityki

Zakonnica z wąsami

Przed pięciu laty Lionel Jospin postanowił definitywnie wycofać się z czynnego życia politycznego. Jako urzędnik służby cywilnej oddał się do dyspozycji Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Kuluarowa wieść niesie, iż ówczesny szef tego resortu Alain Juppé nie zechciał ujrzeć go w roli ambasadora Francji. Gdziekolwiek. Wkrótce ujrzał go zatem na własnym miejscu: w fotelu premiera.

Jeszcze pięć lat temu Jospin był w stanie politycznej agonii. Tak się przynajmniej wydawało jego socjalistycznym przyjaciołom. Jack Lang, były minister kultury, wierny gwardzista prezydenta François Mitterranda, powiadał: Lionel to loser, wieczny przegrany. Rekordzista w dyscyplinie wyborczych porażek. Fakt, Jospin paskudnie przegrał bój o fotel deputowanego z departamentu Haute-Garonne, choć wtedy, w 1993 r. francuscy wyborcy powiedzieli masowo socjalistom: panom na razie dziękujemy. Rok później, na zjeździe partii, wycofawszy się wcześniej z bratobójczych walk frakcyjnych nie poparł nikogo z konkurentów. Wygłosił za to mowę miażdżąco krytyczną dla całej epoki mitterrandyzmu, będącą jednocześnie (jak się wkrótce okazało) zarysem jego programu na wybory prezydenckie. I jeszcze wtedy Michel Charasse, ekonomista o zapalczywości Grzegorza Kołodki, mówił o przyszłym premierze Francji: On jest jak zakonnica z wąsami, tyle że znacznie bardziej nudny. Dla tzw. kawiorowej lewicy Jospin uchodził za nudziarza i moralistę, który powinien pozostać belfrem, a nie brać się za "nowoczesną politykę".

I oto ten, którego przez dobre dwadzieścia lat uważano za wieczny Numer Drugi, za postać skazaną przez możniejszych i potężniejszych na życie w ich cieniu, powrócił na środek sceny. Ponoć pomogło mu w tym przezwyciężenie poważnej choroby, a także drugie małżeństwo. Polka z pochodzenia, pani Sylviane Agaciński, profesor filozofii, była przekonana - jak wyznała po latach - że ten, którego wybrała na życiowego partnera, to nie loser, lecz urodzony fighter, zawodnik wagi ciężkiej.

Gdy Jacques Delors, wielki faworyt socjalistów, zrezygnował z ubiegania się o najwyższy urząd w państwie, własną kandydaturę zgłosił Lionel Jospin. Doskonale przyjęły ją partyjne doły, niechętny mu aparat nie zdołał jej storpedować.

Polityka 29.1999 (2202) z dnia 17.07.1999; Świat; s. 34
Reklama