Był niedoświadczonym pilotem, zaledwie rok temu otrzymał licencję, a jednak zdecydował się na lot w bezksiężycową noc, w mgle potęgującej się nad oceanem. Samolot nie doleciał do celu. Życie Johna F. Kennedy´ego juniora zakończyło się równie nagle, gwałtownie i absurdalnie jak życie jego ojca i dwóch stryjów. Cała Ameryka pamięta go jako trzylatka salutującego 25 listopada 1963 r. nad trumną zamordowanego prezydenta.
Śmierć Johna wpisała się w ciąg tragedii spadających na rodzinę Kennedych, jakby nieuchronnie wplecionych w dzieje jej chwały i splendoru. Słynna "klątwa" ciążąca rzekomo na Kennedych, o której przypomniała śmierć Johna, pozwala przedstawić dzieje rodu jako moralitet dla mas. Tych, którzy osiągnęli szczyty, też spotykają klęski. Los (Bóg?) karze za grzechy przodków - w tym wypadku patriarchy rodu, który dorobił się fortuny na podejrzanych interesach.
Inna historia to romantyczna legenda Kennedych, zapoczątkowana prezydenturą JFK. Młody, charyzmatyczny prezydent, który wezwał Amerykanów, by "nie pytali, co kraj może zrobić dla nich", tylko "co oni mogą zrobić dla kraju", poruszył w nich strunę tradycyjnego amerykańskiego idealizmu. Roztaczając wizję lotu na Księżyc - spełnioną w ciągu dziewięciu lat (patrz Raport s. 3) - ożywił mit nieograniczonych możliwości kraju. Jego brat Robert miał przejąć po nim pałeczkę służby publicznej dla dobra biednych i skrzywdzonych, ale nadzieję tę przerwała kula zamachowca w 1968 r. Amerykanie, którym bliskie są ideały "wielkiego społeczeństwa", równości ras i pomocy najuboższym - przede wszystkim przedstawiciele pokolenia lat 60. - opłakują odejście Johna juniora jako sentymentalne pożegnanie z mitem młodości.
W dziejach Kennedych znajdzie się tworzywo dla obu legend. Patriarcha rodu Joseph Patrick, syn ubogiego irlandzkiego imigranta, wżenił się w patrycjuszowską rodzinę bostońską i dorobił m.in. na pokątnym handlu alkoholem. Nie spełniwszy własnych ambicji prezydenckich, ulokował je w swoich synach. Pierworodny Joseph zginął w misji lotniczej w czasie II wojny światowej. W katastrofie samolotowej śmierć poniosła też córka Kathleen. Marzenia Josepha Patricka ziściły się w 1961 r., kiedy do Białego Domu wprowadził się John F.