Zarówno ZChN jak PSL najchętniej poszliby śladem Duńczyków i wymusili na UE zgodę na całkowity zakaz sprzedaży ziemi w Polsce obcokrajowcom. Współrządząca UW, jak i opozycyjna SLD, chciały w sprawie swobodnego obrotu ziemią uzyskać od UE jedynie krótki okres przejściowy, 6-10 lat. W tej sytuacji uzgodnienie w koalicji jednolitego stanowiska jest sukcesem. Istotnym, ale być może jedynym.
Lęk przed sprzedażą ziemi cudzoziemcom ma tak racjonalne, jak i irracjonalne przyczyny. Racjonalny problem polega na tym, że ziemia w Polsce jest tańsza niż w krajach UE i mogłaby być wykupywana w celach spekulacyjnych. Na przykład już dziś ponoć zainteresowani kupnem ziemi w Polsce są brytyjscy farmerzy licząc, że w ten sposób podstawią ręce pod deszcz unijnych subwencji, jaki spadnie na rolników w Polsce po naszym wejściu do UE. Skok ceny gruntów może w dodatku zdezorganizować modernizację polskiego rolnictwa i zahamować tworzenie większych, farmerskich gospodarstw rolnych.
Lęki irracjonalne są zakodowane w polskiej historii narodowym mitem walki o ziemię jako walki z zaborcą, a chłopów - jako tych, którzy "żywią i bronią". Chłopska wieś, szlachecki zaścianek i pański dwór to w przekazie tradycji kwintesencja polskości, podczas gdy mieszczanie, bardzo często z pochodzenia Czesi, Niemcy, Żydzi, Holendrzy, musieli dopiero dowodzić swej polskiej lojalności, np. zdając, jak w czasie krakowskiego buntu wójta Alberta w XIII wieku, egzamin z prawidłowej wymowy polskich słów. "Placówka" Bolesława Prusa i Wóz Drzymały opierającego się rugom pruskim to symbole kulturowe nakładające się po wojnie na głęboko zakodowany w wielu Polakach lęk przed cichym, ale masowym powrotem Niemców na ziemie utracone przez nich w 1945 r., jedną trzecią dzisiejszego terytorium Polski. Nie pomaga tu dowodzenie, na podstawie danych MSW, że jakoś nikt się specjalnie do wykupu ziemi w Polsce nie pali.