Archiwum Polityki

Niebieskie pomidory

Najpierw choroba wściekłych krów, teraz afera z dioksynami uświadomiły nam, jak niebezpieczne może być jedzenie. Salmonella w tym towarzystwie jawi się jak oswojone zwierzę domowe. Zwykła żywność bezpowrotnie się skompromitowała - co do tego zgadzają się zarówno biotechnolodzy, jak i ich zagorzali przeciwnicy, ekolodzy. Co w zamian?

Europa, wystraszona pojawiającymi się właśnie tutaj ogniskami chorób, zwraca się w stronę natury, czyli rolnictwa ekologicznego. Powierzchnia upraw tego typu rośnie imponująco, zbliżając się już do 2 mln ha, zaś w Austrii zajmuje już ponad 10 proc. pól uprawnych. Obie Ameryki zmierzają zupełnie inną drogą - autorami jadłospisów stają się w coraz większym stopniu biotechnolodzy, wytwarzający rośliny modyfikowane genetycznie o właściwościach pożądanych przez człowieka. Pomidory odporne na psucie stanowią już w USA prawie całość upraw polowych tego warzywa. Powierzchnia upraw wszystkich roślin modyfikowanych genetycznie (GMO) sięgnie w tym roku na świecie 40 mln ha, podczas gdy w 1997 r. stanowiła 11 mln ha.

Stosunek Europy do GMO jest, zwłaszcza ostatnio, bardzo ostrożny. Z jednej strony kraje takie jak Hiszpania i Francja znajdują się w pierwszej światowej dziesiątce krajów uprawiających rośliny transgeniczne na sprzedaż. Z drugiej - przepisy unijne zezwalają na wprowadzenie na rynek Piętnastki zaledwie kilku gatunków zmodyfikowanych roślin, m.in. soi, kukurydzy, rzepaku. - Ostatnio jednak, na skutek nacisków ekologów, mówi się w Unii o zakazie uprawy GMO na trzy lata - mówi prof. Andrzej Anioł z Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Radzikowie.

- Badania wskazują, że aż 60 proc. sprzedawanej w UE żywności może zawierać jakieś domieszki organizmów modyfikowanych genetycznie - twierdzi prof. Tadeusz Hunek z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk.

- Połowę rynku roślin transgenicznych stanowi soja. Następnie kukurydza, bawełna, rzepak i ziemniaki. Ich śladów szukać więc można w jogurtach, czekoladach, cukierkach, płatkach śniadaniowych, olejach itp. - wyjaśnia dr Urszula Sołtysiak z SGGW. - Jedząc je, nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Polityka 30.1999 (2203) z dnia 24.07.1999; Gospodarka; s. 57
Reklama