Archiwum Polityki

Geny egoizmu

Taniec miłości ze śmiercią, będący ulubionym tematem filozofów i natchnieniem pisarzy, jest integralnie wpleciony w tkankę życia. Już dawno zauważono, że prokreacja skraca życie rodziców. Biologia zaczyna odkrywać mechanizmy tego zjawiska. Czy wiedza pozwoli na zrównoważenie naszych własnych interesów z potrzebami potomstwa?

Według Biblii śmiertelność jest ceną, jaką Ewa i Adam zapłacili za spożycie zakazanego owocu i za seksualność. Natomiast aseksualności przypisywano cechy sakralne, ponieważ sprzyjała długowieczności. W Biblii spotykamy wzmianki o mężczyznach, którzy stali się "eunuchami w służbie niebios". Wysublimowanej analogii można dopatrzyć się w celibacie księży katolickich.

Prokreacja jest biologicznie bardzo kosztowna, a jej cenę stanowi skrócenie życia rodziców. Odpowiedzialne są za to "egoistyczne" geny, które tak pokierowały ewolucją, że nasze organizmy służą naturze tylko do przenoszenia genów z pokolenia na pokolenie. Nasza fizjologia jest podporządkowana potrzebom prokreacji, a żądne nieśmiertelności geny wykształciły w nas potężne instynkty, które sprawiają, że dobrowolnie poświęcamy roz-mnażaniu znaczną część naszego życia. W przyrodzie osobniki męskie nierzadko giną za szansę ojcostwa. Jaskrawym tego przykładem są samce ryjówki australijskiej (Antechinus stuartii), które żyją tylko przez jeden sezon godowy i umierają, zanim narodzi się ich potomstwo. Zabieg kastracji przedłuża im życie z kilku miesięcy do kilku lat. Podobnie można przedłużyć życie innych zwierząt - i ludzi.

Badania na muszkach owocowych, robakach i ssakach pokazały, że osobniki, którym uniemożliwi się rozmnażanie, żyją dłużej niż te, które rozmnażają się bez ograniczeń. Również obserwacje historyczne ujawniły, że długość życia ludzi jest odwrotnie proporcjonalna do ich płodności.

Rudi Westendorp z Uniwersytetu Leiden w Holandii i Thomas Kirkwood z Uniwersytetu Manchester w Wielkiej Brytanii przeanalizowali świadectwa urodzeń i zgonów arystokracji angielskiej. Kobiety, które urodziły jedno lub dwoje dzieci, dożywały późniejszych lat niż wielodzietne. Podobną zależność zaobserwowano u mężczyzn.

Polityka 31.1999 (2204) z dnia 31.07.1999; Nauka; s. 61
Reklama